środa, 18 grudnia 2013

Rekord Świata GP Free Style pary Valegro-Dujardin

Tak jak napisałem na FB - myślę, że albo Świat zwariował albo ja jestem ślepy.

Oglądałem Valegro i nie rozumiem co się stało! Dla pewności ponownie obejrzałem przejazdy pary Valegro-Dujardin z Olimpiady a potem z Olimpii. Następnie z Olimpii i znowu z Olimpiady. Starałem się porównać ilość błędów i jakość ćwiczeń.

Po przeglądzie nagrań dochodzę do wniosku, że w sumie nic nadzwyczajnego na czworoboku się nie stało, choć zdaniem kilku sędziów wielogwiazdkowych coś się jednak stało! Dali temu wyraz w nowym najwyższym wyniku jaki zanotowały annały sportu. Zreszą wystarczy porównać dwa przejazdy dzień po dniu (GP i Free Style). Zobaczmy co się stało:

                                                        GP*       GPFS
1. Stęp zebrany                               8,2        8,2      =
2. Stęp wyciągnięty                         7,6        7,8      wzrost
3. Ciągi kłus zebrany                       8,85      9,65    wzrost
4. Kłus wyciągnięty                         8,75      9,5      wzrost
5. Ciągi galop                                   8,7        8,75    =
6. Galop wyciągnięty                       8,4         8,9      wzrost
7. Zmiany co 2                                 8,8         9,8    wzrost
8. Zmiany co tempo                         9,1         8,9   spadek
9. Pasaż                                           8,56       9,2   wzrost
10. Piaf                                            8,56       9,7  wzrost
11. PrzejściapPiaf/pasaż                   8,75      9,8   wzrost
12. Wjazd i zatrzymanie                   8,1        8,8   wzrost
13. Piruety w galopie                        9,2        9,25  =
14. Rytm, energia elestyczność         8,53      9,3   wzrost
15. Harmonia                                    9,2        10   wzrost
Średnia                                              8,62     9,17

 * dla GP dla podwójnych lub złożonych ocen liczona jako średnia

W GP są przejścia, które nie są oceniane w Kur co znacznie obniża ocenę, stąd procent Kur będzie wyższy. Ale w powyższej analizie oceny za przejścia są usunięte. Zatem czy rzeczywiście poszczególne ruchy para Dujardin-Valegro lepiej wykonała dzień po GP?

1. Ciągi w kłusie i kłus wyciągnięty
Nie widzę żadnych powodów, dla których możnaby podnieść ocenę o cały punkt. W obu startach Valegro wykonał ćwiczenia na identycznym poziomie.

2. Pasaż
W GP koń wyraźnie był nierówny przodem i zadem. Bardzo nierówny ... W Kur mniej ale także ... Wydaje się, że pomimo nierówności jakość pasaży była pierwszego dnia nieco wyższa. Sędziowie widzieli inaczej.

3. Piaf
W obu konkursach Valegro w czasie piafów 'podróżował' 2m lub więcej. Przepis zezzwala na 1m. Nie wiem czemu sędziowie tego nie widzą, nie chcą?

4. Przejścia piaf/pasaż
Moim zdaniem identycznej jakości ze wskazaniem na GP czyli odwrotnie niż sędziowie ...

5. Wjazd i zatrzymanie
No tak, niemalże idealne zatrzymanie w GP a w Kur jakieś 2 sekundy po muzyce i bez rewelacji. Oceny dokładnie odwrotne ...

6. Piruety w galopie
W obu programach ocenione tak samo wysoko - podobnie jak w wypadku pasażu, sędziowie chyba nie chcą zobaczyć, że piruety są około 1,2-1,6m duże. Czyli 'znacznie bardzo o wiele' za duże ... Jak u młodziaka w Inter I.

7. Zmiany co 2 tempa
Nie wiem co sędziowie widzieli w GP, a czego nie zobaczyli w Kur - oba ćwiczenia puszczone równocześnie wyglądają niemalże identyczne ...

7. Rytm, energia elestyczność i Harmonia
Uwaga - to moje subiektywne odczucie - ja nie wiem czyj przejazd sędziowie oceniali. W żadnym z wymiarów oceny nie widać jakiejkolwiek różnicy w czasie przejazdów. Koń i amazonka dzień po dniu prezentowali tę samą formę!

8. Interpretacja i muzyka - 5x10pkt.! Kompletnie niezrozumiałe stanowisko sędziów ...

Podsumowując - analizując szczegółową kartę wyników dochodzę do wniosku, że sędziowie po dwóch latach sędziowania Valegro zadecydowali, że lepiej już nie będzie więc trzeba w końcu dawać 10tki! Będzie szum medialny, będzie się działo, dressura przyciągnie zapaleńców. Czy to jest odwaga, przyzwyczajenie do nudnego już Kur czy presja opinii publicznej - ocenicie sami.

Czy Valegro powinien od teraz być wzorcem jak 'ten metr w Sevres? Chyba jednak nie. Bo ilu z zapaleńców dresażu miało wrażenie, że w Olimpii były przejazdy bardziej zasługujące na 10tki za poszczególne ćwiczenia np piruet, ciąg czy piaff, niż ćwiczenia Valegro? Myślę, że jest nas całkiem sporo. Nie było lepszego przejazdu, ale oceny były chyba zbyt wysokie.

Na koniec podkreślmy, że uzyskane 10tki za muzykę i interpretację to nie przesada a wręcz jawne sędziowanie pod publiczkę. Przecież ten podkład muzyczny ani ładny, ani innowacyjny, zgrany do znudzenia. Jednym słowem - czekamy na więce ...

czwartek, 31 października 2013

Nowe programy !

I doczekaliśmy się. Już są, nowe, świeżutkie i pachnące.

Poniżej różnice pomiędzy programami:

Św. Jerzy - nie opublikowano zmienionego programu.

Inter I - nie uległ zmianie. Ale pojawiły się dwa programy Inter A i B.
Są one programami Inter o trudności pomiędzy Inter I i II. Mamy tu już m.in piaff i pasaż w łatwiejszych kombinacjach niż w Inter II. W piafie dopuszczalne jest przesunięcie o 2m. Jak wiemy, w Inter II dopuszczalne jest 1m.

Inter II - zmieniły się:
a) punkt rozpoczęcia pasażu i przekątna na której jest piaf (wcześniej)
b) drugi piaf jest w L a nie A

W Grand Prix i Grand Prix Special dodano mnożnik x2 przy piafach.

niedziela, 27 października 2013

Dopasowywanie siodeł przez ekspertów z Niemiec ...

Spieszę podzielić się doświadczeniami z kunsztem siodlarskim ekspertów z Niemiec.

Od ponad dwóch lat korzystamy co 6-8 miesięcy z wizyt 'starego' speca, który potrafi nie tylko dopasować siodło, ale także je naprawić, zeszyć pourywane ogłowia, doprowadzić do właściwego stanu rząd jeździecki. Herr Miete pracuje za bardzo przystępne ceny. Zwykle godzina pracy przy siodle to 25-35 EUR. A dojazd to równowartość spalonego paliwa. Żadnych ryczałtów, stawek za kilometr. Chodzące 35 lat doświadczenia rzemieślniczego, uczciwość i skromność.

Ponieważ lepsze jest wrogiem dobrego namówiłem Madzię na 'młodszego' i droższego eksperta wyposażonego w drogi sprzęt komputerowy. Zadzwoniłem, porozmawiałem, umówiłem. Wysłałem informacje o koniach i siodłach. Zapoznałem się z cennikiem. Zaakceptowałem. I przyjechał.

Dopasowywanie 4 siodeł trwało 35 minut. A właściwie pomiary pleców koni, wszystko zapisały komputery, i tyle ... Siodła będą dopasowywane w warsztacie na elektronicznych a nie prawdziwych grzbietach koni. I tu moje zdziwienie, ponieważ nie tak rozumiałem pracę fachowca. Zapytałem, co z poprawkami, co z ostatecznym dopasowaniem. To nie będzie potrzebne, usłyszałem ...

Zapłacić musiałem z góry. I tu pojawiły się następne 'schody'. Stawki okazały się dwukrotnie wyższe od ustalonych telefonicznie a trzykrotnie wyższe od tego co zwykle trzeba było zapłacić Herr Miete. Dlaczego? Bo tu trzeba przerobić i tamto i siamto, a tu dorobić, a tam wymienić a ceny to on nie zna ... Nawet stawka za dojazd okazała się dwukrotnie wyższa od tej, która obowiązuje w Niemczech, chociaż nasze paliwo tańsze. Po dłuższych negocjacjach ustaliliśmy cenę po środku ale i tak wyniosła kilkaset EUR! Z bólem serca i pustką w portfelu siodła odjechały do warsztatu na przeróbki.

Za kilka dni siodła przyjechały kurierem, my je założyliśmy i załamaliśmy ręce. Siodlarz niczym nie poruszony poinformował nas telefonicznie, że to normalne, że siodła trzeba dopasować, że trzeba siodła mu nagrać w trzech chodach bez i z jeźdźcem a potem je z filmami dosłać. A on zrobi ostateczne korekty i za naszą kasę wyśle. Szok!!!

Potem zasięgnąłem języka za Odrą. Opinie o 'fachowcu' są co najmniej różne ... Usłyszałem, że  tylko amatorzy korzystają z takich siodlarzy jak on. Fachowców, którzy nie potrafią nic zrobić sami na miejscu, mają komputery i elektronikę, w warsztacie coś tam pomasują, ale właściwie ograniczą się do wymiany lub dopasowania łęku. Pośród niemieckich jeźdźców amatorów z aspiracjami i zawodowców w cenie są doświadczeni fachowcy, mający rzemiosło i dziesiątki lat doświadczenia w rękach, a jest ich coraz mniej! To samo dotyczy kowali, weterynarzy, etc. Czyli nie wszystko co niemieckie musi być dobre!

Skomputeryzowany 'fachowiec' z Niemiec coraz częściej i głębiej zapuszcza się w Polskę. Głównie udziela prelekcji, sprzedaje siodła, ale też zaczyna siodła dopasowywać. Ciekawe, jakie będą opinie następnych klientów. Bo do nas tydzień później przyjechał Herr Miete, uśmiechnął się, popatrzył, pomacał, pomyślał, i zrobił co zawsze - porządek :)

Była to gorzka lekcja. A właściwie słono zapłacona lekcja. Niestety :(

piątek, 25 października 2013

Szkolenia licencyjne PZJ

Na stronie pzj.pl możemy przeczytać o możliwości uczestnictwa w m.in. dwóch szkoleniach licencyjnych: z G.Heuschmann'en oraz S.Amsterdamer.

Zastanawiające jest, na jakiej podstawie komercyjne przedsięwzięcie z instruktorką jeździectwa (informacja ze strony S.Amsterdamer) z Wielkiej Brytanii a nie Holandii, ktora jeździ i udziela się w słabo rozwiniętych jeździecko krajach, otrzymała status szkolenia licencyjnego? Dlaczego polscy instruktorzy, którzy np: startują w wysokich konkursach i trenują z renomowanymi trenerami mają uczestniczyć w szkoleniu prowadzonym przez instruktorkę, która sama nie startuje a jedynie sędziuje na poziomie narodowym? Czy ktoś sprawdził jej kompetencje szkoleniowe? Czy ktoś odwiedził jej stronę www czy profil na fb? Czy ktoś zweryfikował metody szkoleniowe pani Amsterdamer? 

Podobne zarzuty można postawić spotkaniu z p.Heuschmann'em. Z tą różnicą, że niemieckie środowisko jeździeckie odcieło się publicznie od eventów ww. pana. Zastrzeżenia budziły nie zajęcia teoretyczne, które po odjęciu oprawy marketingowej ocenić trzeba pozytywnie, ale zajęcia praktyczne, które zaprzeczają prezentowanej teorii i nie spełniają kryteriów związku niemieckiego.  Dość napisać, że dr Heuschmann prowadzi swoją działalność poza Niemcami, praktycznie nie funkcjonuje na zaawansowanych jeździeckich rynkach, w ograniczonym zakresie pracuje jako lekarz weterynarii, uczestniczy głównie w komercyjnych przedsięwzieciach w krajach słabiej rozwiniętych w celu promocji swoich książek.

Proponuję, aby PZJ wzorem innych instytucji określił minimalne wymogi i kryteria akredytacyjne dla szkoleń licencyjnych. Zapewni to niezbędną jakość i transparencję działań komercyjnych stron trzecich prowadzonych pod auspicjami Związku.

piątek, 18 października 2013

Rytm i tempo muzyki - najważniejszy i najtrudniejszy element budowy Kur'u

Postanowiłem poruszyć temat, z którym wsześniej czy później zderzy się każdy ujeżdżeniowiec - jak zbudować poprawny, a może i wybitny Kur.

Na początku warto ustalić ramowe podejście do tematu:

1. Zapoznanie się z katalogiem stosowanych w Kur'ach figur w poszczególnych lekcjach dopuszczonych do danego programu
Dla każdego programu jest przewidziany katalog ruchów, które będą przez sędziów oceniane. Jednak nie możemy zapomnieć, że o punktacji będzie decydować nie tylko ocena wykonania samych ruchów ale wartość techniczna i artystyczna Kur (niebawem FEI opublikuje katalog współczynników trudności dla stosowanych kombinacji). Składniki artystyczne (choreografia, dobór muzyki) pozostawiam na inną okazję. Tutaj podkreślić muszę, że zwykle to trudność figur wkomponowanych w choreografię decyduje o kolejności na podium. Dlatego na początku drogi zastanówmy się, popytajmy, lub wręcz poszukajmy na youtube inspiracji w jakich kombinacjach warto pokazać oceniane ruchy. I nie wolno nam zapomnieć, że dla większości programów mamy katalog ruchów zabronionych!

2. Ustalenie, które figury będziemy wbudowywać w Kur
Wybór figur nie może być przypadkowy. Powinniśmy się kierować zasadą, iż stosoujemy kombinacje, które dla naszego konia nie będą nastręczać trudności, a jednocześnie uwypuklą jego mocne strony. A jeśli się przyłożymy do tego ćwiczenia dobrze, to uda się nam dobrać układy ruchów, które wręcz ukryją słabe strony naszego wierzchowca przed sędziami!

3. Weryfikacja możliwości wykonania przez konia wybranych figur na czworoboku
Zanim zainwestujemy czas i ew. pieniądze w przygotowanie muzyki, upewnijmy się, że nasz wybór był optymalny, że nie stawiamy przed sobą i koniem zadań zbyt trudnych, które pogrążą nas w oczach sędziów. Pamiętajmy, lepiej wykonać prostą kombinację na 7 niż skomplikowany układ ruchów na 5,5!

4. Ustalenie tempa bazowego dla poszczególnych ruchów i chodów
I tu zaczynają się schody ... Mamy trzy chody: stęp, kłus, galop. Dla każdego z nich, niestety, kilka temp, które najprawdopodobniej przyjdzie nam uśrednić. Ale do rzeczy. 

Poniższa tabela przedstawia typowe tempa ruchów konia Grand Prix:

   Stęp 102-118 BpM

   Kłus zebrany 124-140 BpM
   Kłus wyciągnięty 130-150 BpM
   Pasaż 104-112 BpM
   Piaf 108-120 BpM

   Galop 88-98 BpM
   Galop wyciągnięty 90-104 BpM (sa przypadki powyżej 130!)
   Piruet 64-82 BpM

Czyli nawet w ramach jedenego chodu mamy znaczące zmiany tempa. Do tego należy dołożyć zmiany tempa w chodach bocznych, które u wielu koni są znaczne!

Podstawą skali jeździeckiej jest rytm i jego regularność. Błędy i nieczystość rytmu od razu są widoczne na tle muzyki. Dlatego musimy zmierzyć zmiany tempa z jakim porusza się nasz koń i spróbować poszukać 'średniej' jego wartości per chód w różnych ćwiczeniach.

Jak ustalić optymalne tempo? 
A. Nagrajmy naszego konia w trakcie treningu i spokojnie w domu przy wykorzystaniu metronomu poszukajmy pierwszego przybliżenia tempa.
B. Możemy zainstalować sobie jeden z darmowych dostępnych programów emulujących funkcje metronomu na smartfony i w czasie treningu próbować jeździć z metronomem szukając dokładniejszej wartości optymalnego tempa dla kadencji właściwej naszemu koniowi i jego wytrenowaniu.

Po kilku dniach będziemy mieli już dobre pierwsze przybliżenie optymalnej wartości.

5. Dobór muzyki
Tutaj będą do rozważnia trzy kwestie:
A. Metrum utworu muzycznego - dla wszystkich trzech chodów stosujemy metrum 2/4, 4/4, dla galopu można próbować metrum walca 3/4 ale jest to bardzo trudne do idealnego zgrania, ponieważ galop wbrew przepisom PZJ jest chodem na cztery a ńie trzytaktowym (o czym pisałem na łamach Konia Polskiego)
B. Charakter utworu - najlepiej sprawdzają się w oczach sędziów utwory neutralne (wyłączam tu ścisłą światową czołówkę bo zakładam, że na dzisiaj nikt z moich czytelników nie będzie bazując na tym materiale przygotowywać Kur'u na Olimpiadę), bez zbyt narzucającego się charakteru, np: muzyka filmowa, z dłuższymi frazami bez metrum, które to miejsca idealnie pozwalają wkomponować w choreografię elementy ze znaczną zmianą rytmu czyli piruety w galopie i piaf.
C. Metrum utworu - dla koni na początku poszukiwania właściwej kadencji szukamy następujących wartości tempa:
   Stęp - okolice 105 BpM
   Kłus - 145 BpM
   Galop - 95 BpM

Zasada im bliżej jest tempo utworu wcześniej ustalonego tempa konia tym lepiej, ponieważ dostosowanie tempa muzyki programami komputerowymi nie może przekroczyć 5-10%. W przeciwnym razie nie uda się uniknąć wyczuwalnego dla każdego niewprawnego ucha efektu nienaturalnego obniżenia lub podwyższenia dźwięków.

Jako ważną wskazówkę trzeba mieć w pamięci cel nadrzędny przy wyborze utworów - ich spójność estetyczną. Niech będzie to ta sama orkiestra ub zespół, podobna aranżacja, jednolity charakter muzyczny. Miły i łagodny dla ucha dźwięk, który nie będzie irytował nikogo na widowni i budce sędziowskiej!

6. Ustalenie choreografii do muzyki
Wbrew pozorom - chyba najtrudniejszy krok techniczny. Jak połączyć w idealną całość wybrane kombinacje ruchów, dopasowując się do fraz wybranych utworów? Nie ma złotej zasady, ale kilka sprawdzońych reguł:
A. Wjazd stępem jest nieco frapujący, łatwy, nie naraża nas na złe pierwsze wrażenie słabym wykonaniem wjazdu galopem ... Łatwo do niego dobrać interesujące intro!
B. Nie dzielmy lekcji w galopach, niech stanowi jedną całość, lekcja w kłusach może być podzielona - część przed a część po galopach, lekcja stępu sprawdza się po galopie kiedy koń już nieco się zmęczył i rozluźnił
C. Unikajmy pustych przebiegów - jeśli po ukończonej kombinacji musimy przejechać kilkadziesiąt metrów do rozpoczęcia następnego ruchu wkomponujmy w to miejsce powtórzenie jakiegoś ćwiczenia, choćby dodanie lub inny dozwolony ruch nawet nie oceniany w ramach programu, bawmy się choreografią szukając dopasowania do fraz muzycznych tego 'pustego' przebiegu
D. Zaczynajmy ćwiczenia zgodnie z frazą muzyczną a nie w połowie taktów
E. Unikajmy dziwacznych układów typu ciąg równolegle do krótkiej ściany - już ktoś to sprawdzał takie cuda przed nami i w oczach sędziów się to nie sprawdziło ...
F. Unikajmy kombinacji wymuszających przycinanie muzyki co kilkanaście sekund - to bardzo drażni, wszyscy chcemy zobaczyć harmonijny przejazd do utworu a nie 'sieczki' - to nie dyskoteka
G. Nie czujmy się związani literami czworoboku jednak nie jest to 'piaskownica' - żaden sędzia nie zrozumie dodania pomiędzy A i B ...

7. Ostateczne poprawki do choreografii, tempa i montażu muzyki
W zmontowany Kur'u trzeba się wjeździć. Zajmuje to zwykle kilka dni. Potem trzeba nagrać przejazd i skorygować dopasowanie tempa muzyki do kadencji konia. Czasami trzeba przesunąć miejsce rozpoczęcia wjazdu, dodać w środku przejazdu małą woltę, itp. Z reguły po dwóch turach poprawek Kur jest gotowy można ryzykować pierwszy start. Sprawdzoną praktyką jest zmontowanie kilkunastu utworów z dostosowanym tempem do stępa, kłusa, galopu i jeżdżenie do nich na codzień. Poprawia to regularność konia i kontrolę nad tempem.

Powyższe podejście powinno się sprawdzić w 95% przypadków. 

Powodzenia

środa, 16 października 2013

Cennik PZJ na 2014 - podwyżki, bez zmian czy może zniżki?


Obejmując kierowanie PZJ nowy Zarząd deklarował, że w trakcie roku przeanalizuje możliwość zmiany sposobu finansowania PZJ. Wynik prac miał znaleźć swoje odbicie w wysokości opłat ponoszonych przez członków i zawodników na rzecz PZJ. Dlatego z niecierpliwością czekamy na nowy cennik 2014, który obejmuje aktualnie m.in. drakońskie i niczym nieuzasadnione opłaty z tytułu zmiany barw klubowych.

Dla przypomnienia - kwestia była już opisywana szeroko w prasie jeździeckiej: zawodnik zmieniający klub zobowiązany jest do uiszczenia opłaty za zmianę barw na rzecz PZJ. Kwota zobowiązania wobec Związku jest uzależniona od klasy sportowej i długości okresu przynależności zawodnika do poprzedniego klubu sportowego. 

Kuriozalność sytuacji można zobrazować przykładem - wyobraźmy sobie uzależnienie wysokości opłaty urzędowej za wydanie nowego dowodu osobistego od a) długości posiadania poprzedniego dowodu osobistego z poprzednim adresem  oraz b) faktu, czy uczęszczając do szkół danego samorządu otrzymałem wykształcenie podstawowe, średnie czy wyższe. Sic! Przecież koszt wydania nowej licencji PZJ jest ten sam niezależnie od tego, czy zawodnik przedłuża ją bez zmiany klubu czy ze zmianą. Składany jest formularz a następnie wydawana plastikowa licencja, i tyle! Jaką logiką PZJ jest w stanie uzasadniać dalsze ew. pobieranie haraczu w wysokości kilkuset złotych za zmianę barw klubowych na wydawanej licencji sportowej – nie wiem.


Zbliża się koniec roku, okres, w którym wszystkie organizacje przygotowują swoje budżety na rok 2014. Dlatego zwracam się z otwartym pytaniem, czy Zarząd nie zapomniał o składanych obietnicach w zakresie finansów Związku. Czy w końcu po wielu latach oczekiwania i wysłuchiwania obietnic doczekamy się obniżenia składek licencyjnych oraz likwidacji haraczu związkowego przy zmianie barw klubowych? Jak Zarząd PZJ realizuje obietnice wyborcze czas pokaże, chociaż ostatnie doniesienia prasowe dot. wyboru organizatora MP nie napawają optymizmem ... 

wtorek, 8 października 2013

Z życia PZJ - nowe zasady uzyskiwania uprawnień instruktorskich i trenerskich …

Wow, jak mówi młodzież. Tajemniczy ZDSSZ (domyślam się, że jest to powołany uchwałą Zarządu PZJ Zespół Szkoleniowy) przygotował 'zasady uzyskiwania uprawnień instruktorskich i trenerskich'. Od dłuższego czasu przyglądam się z zaciekawieniem tej inicjatywie. Tym bardziej, że jak zapowiadał swego czasu nowy Zarząd PZJ miało być 'inaczej'. Miało być bardziej profesjonalnie, przejrzyście, wszyscy zainteresowani mieli być zaangażowani, etc. I tak zgodnie z opublikowanym protokołem spotkania Zespołu z czerwca 2013 czytamy, że 'Zespół zdecydował, iż poszczególne podzespoły w trakcie swoich prac będą miały możliwość dopraszać specjalistów z danej dyscypliny (sportu - dopisek autora).' Wydaje mi się, że tworząc Zespół mający pracować nad fundamentalnymi zmianami w systemie szkolenia należy zadbać o to, żeby w jego pracach uczestniczyli:

  1. metodycy szkolenia sportowego, którzy posiadają dogłębną wiedzę o możliwych rozwiązaniach organizacyjnych, systemowych, metodycznych, ich wadach oraz zaletach, etc. - znajdziemy ich łatwo na uczelniach … ;
  2. sami zainteresowani - czyli popularne konsultacje społeczne ze środowiskiem - w dzisiejszych czasach wystarczy proponowane akty prawne, materiały szkoleniowe, etc. opublikować w internecie i usłyszeć informację zwrotną, a ta na pewno się przyda zanim uruchomiona zostanie machina wdrożeniowa.

Tymczasem powołany 15 maja Zespół spotyka się już miesiąc później w czerwcu (sic!) i zatwierdza jako podręcznik PZJ materiał przygotowany (domniemam dużo wcześniej) przez swojego Przewodniczącego. I tu rodzą się pytania:

  1. Co z poprzednim podręcznikiem przygotowanym przez poprzednie zespoły PZJ i ich Przewodniczącego (Akademia Jeździecka)?  Czy wiedza zebrana z podręczników niemieckich się zdezaktualizowała? 
  2. Co z przetłumaczonymi podręcznikami niemieckiej Federacji jeździeckiej autoryzowanymi przez PZJ? Czy wiedza wystarczająca do rozwoju kadr niemieckich jest rzeczywiście niewystarczająca dla naszych rodzimych zastępów szkoleniowych?
  3. Czy nowy system egzaminacyjny będzie wymagał zaznajomienia się z nowym podręcznikiem? Czy będziemy za niego płacić czy będzie udostępniany nieodpłatnie przez Autora/PZJ?
  4. Czy Zespół nie powinien dołożyć więcej starań i opracować wspólnymi siłami nowy system i podręcznik? Czy Zespół nie idzie na łatwiznę akceptując na pierwszym spotkaniu gotowy materiał i punkt widzenia w nim zawarty właściwy autorowi, niezależnie jak dobry jest to materiał (zaznaczam, że nie znam materiału, ponieważ nie został on ujawniony zainteresowanym stronom)?

Na tym samym spotkaniu Zespół powołuje do Podzespołów dot. metodologii szkolenia (teoria i praktyka) znanych zawodników i trenerów. Jestem pełen szacunku dla osiągnięć sportowych i trenerskich zaangażowanych osób, ale podobnie jestem przekonany, że nie mają one dogłębnej i niezbędnej wiedzy o dostępnych, sprawdzonych, nowoczesnych metodykach szkolenia, których badaniem zajmują się specjaliści. Oczywiście, mają (lepszą lub gorszą) wiedzę o systemach szkolenia w Niemczech, Holandii, etc., oraz własne doświadczenia. Myślę, że wszyscy się zgodzimy, że nie jest to wystarczające do pracy koncepcyjnej nad tak ważnymi dla rozwoju jeździectwa w Polsce dokumentami.

W trakcie swoich prac w czerwcu Zespół rozważa także zgłoszony wniosek, aby włączyć do praktyki metodologii szkolenia opinię promotora, ilość i wyniki wychowanków szkoleniowca. Zakładanym kryterium oceny pracy instruktorskiej będzie wynik podopiecznych. Założenie na pierwszy rzut oka oczywiste i konieczne. Jednak już nie jeden system na takim założeniu upadł - jak poradzimy sobie z setkami zrujnowanych marzeń o jeździeckiej karierze dzieci, być może złamanymi rękami (oby nie poważniejszymi kontuzjami) podopiecznych instruktorów, którzy usilnie próbują mieć osiągnięcia szkoleniowe ale niestety nie mają do tego podstaw? Jeśli to ma być podstawowe (cyt. jedyne) kryterium, to będziemy mieli setki kiepskich instruktorów ŹLE uczących dzieci jeździć na poziomie podstawowym!

Jak czytamy, cały system ma być oparty na relacji Mistrz-Uczeń, a jego wdrażanie ma bazować na regionalnych Kapitanach, którzy będąc wtajemniczonymi w nowy system będą czuwać nad jego poprawnością. Nadrzędnym celem tego kroku ma być ujednolicenie systemu. I tutaj mamy wewnętrzną sprzeczność całej misternej konstrukcji. Bo jeśli będziemy szukać w poszczególnych dyscyplinach Mistrzów i Kapitanów, to się okaże, że każdy z nich ma inną szkołę, inne metody trenowania konia, jeźdźca, inne metody pielęgnacji etc. I żaden z tych Mistrzów, z całym szacunkiem do Przewodniczącego i Zespołu, ich nie zmieni! Co więcej, z całym szacunkiem do Mistrzów, każdy z nich ma słabe strony. Zatem adept czekający i starający się o podwyższenie swoich kwalifikacji będzie musiał jak zręczny aktor, w relacji z Mistrzem kierować się jego zasadami i praktyką, w czasie egzaminu teorią i praktyką zawartą w nowym Podręczniku, pytaniach egzaminacyjnych oraz punkcie widzenia Komisji egzaminacyjnej. Piszę o tym jako osoba, która nie raz doświadczyła powyższych ułomności najróżniejszych systemów edukacji i certyfikacji zawodowej.

Dlatego postuluję o 'powstrzymanie' koni zanim wejdą do rzeki … bo nurt może być zbyt wartki. Zarządzie PZJ, proponuję opublikowanie wszystkich propozycji planowanych zmian i umożliwienie zapoznania się z nimi zarówno środowisku jeździeckiemu jak i specjalistom. Myślę, że nie jedna uczelnia sportowa w Polsce chętnie pomoże i przeanalizuje proponowane zmiany w ramach prowadzanych badań. Tak zebrane fachowe uwagi i wnioski środowiska pomogą wdrożyć system szkoleniowy, który da nam szanse szybkiego rozwoju jeździectwa a przede wszystkim będzie akceptowany przez środowisko.

środa, 2 października 2013

Po MPMK w ujeżdżeniu 2013 ...

Jak podsumować tegoroczną edycję? Myślę, że krótko.

Część właścicieli koni i jeźdźców psioczy na działania PZHK - a cóż organizacja hodwlana ma do poziomu i liczby koni? Przecież nie pracownicy PZHK hodują i trenują konie!

Było kilka bardzo ciekawych koni. Ale część jeźdźców i właścicieli koni zagrywa swoje gorsze konie, te na sprzedaż, żeby po uzyskaniu ew. dobrego miejsca łatwiej i lepiej je sprzedać. Te dobre konie zostają w domu w treningu ... Obok warunków finansowych i pory roku to chyba najważniejsza przyczyna mizerii we Wrocławiu.

Oglądając nagrane przejazdy 4 i 5-latków po kilka razy nie sposób uniknąć smutnej konstatacji, że sędziowie robili chyba wszystko co można, a może i więcej, żeby oceny były nie niższe niż w czasie kwalifikacji, żeby cała impreza nie przerodziła się w 'rzeź' hodowli konia ujeżdżeniowego. Chwała im za to!

Po kilkunastu latach MPMK czas na zmiany.
Czekamy na działania po stronie hodowców, jeźdźców i PZHK.

P.S.
Jeśli chodzi o 6-latki, to jesteśmy po części winni nierozegrania konkursu. Spieszę wyjaśnić, że na 3 konie, które zrobiły normę w kategorii 6 lat jeden był nasz i niestety na 10 dni przed MPMK zakulał. Musieliśmy się wycofać, choć i tak konkurencja byłaby odwołana, ponieważ inny z 3 koni nie został zgłoszony.

Z mojego punktu widzenia jednak nie to jest problelmem -czy w całym kraju są tylko 3 konie sześcioletnie zmieniające nogę w galopie?

wtorek, 17 września 2013

Po Mistrzostwach Polski w Ujeżdżeniu

Mieszane uczucia. To właśnie czuję myśląc o turnieju, który zakończył się we Wrocławiu.

Z jednej strony ekscytacja, bo ujeżdżenie rośnie w siłę. W MP zadeklarowało start 16 par! Gdyby nie zabrakło kilku par GP, stawka osiągnełaby aż 19 par. A jeśli kilka koni z małej rundy dojrzeje, to za rok w MP mogłoby być dobrze ponad 20 par! O ile się nie mylę w Polsce nigdy nie było tyle koni GP jednocześnie. Aż tyle, i niestety tylko tyle, ile dowolny land niemiecki wystawi od ręki i od niechcenia ...

Z drugiej strony targa mną rozterka, że z przejazdów w obu rundach nie jawi się jednolity obraz spójnego i obiecującego systemu szkoleniowego - obok fantastycznych przejazdów były te przeciętne i te, których lepiej nie komentować. Ale to wiemy i o tym czytamy od lat w prasie jeździeckiej. Może nowy system szkolenia, o którym czytamy w oświadczeniu PZJ, coś zmieni ... za 10 lat :)

Cieszy fakt, że część koni było rodzimej hodowli, przygotowanych przez nasze amazonki. Gratulacje! Są to konie bardzo młode, dopiero rozpoczynające karierę. Oby zdrowie im dopisało i za rok powalczyły o laury. Niepokój jednak budzi liczba koni przygotowanych do startów nie przez ich jeźdźców czy amazonki. W procederze zakupu gotowych lub prawie gotowych koni nie ma nic złego. Jest to jeden z lepszych sposobów wyszkolenia zawodnika. Jednak pytanie pozostaje otwarte, czy za kilka lat zobaczymy młode konie przygotowane do poważnych wyzwań przez tych samych zawodników. Bo tylko tym sposobem ujeżdżenie będzie się rozwijało, wzrastało organicznie, bo na rozwój innymi metodami jesteśmy jako naród zbyt ubodzy (większość z nas zdaje sobię sprawę, że kiedy do stajni w Holandii czy Niemczech przyjeżdża Polak to konie z 'małej' stajni pokazuje berajter, a kiedy podjeżdża drogie auto z numerami pisanymi cyrylicą ceny mają o jedno zero więcej a konie z głównej stajni pokazuje nazwisko ze szczytu rankingu FEI).

Podsumowując - umiarkowana radość, nerwowe rozglądanie się i pytanie o 2014 rok - zobaczymy ponad 20 czy raczej bliżej 10 koni w MP? W tym wypadku ilość będzie musiała oznaczać jakość ...

wtorek, 10 września 2013

Czy zawodnik może być uczciwy wobec kupujących konia?

Każdy zawodnik wcześniej czy później stanie przed dylematem - sprzedać czy nie swojego konia. Dzięki sukcesom osiąganym w sporcie trafiają do zawodników rodzice szukajacy koni dla swoich dzieci, amatorzy szukający swojego wymarzonego przyjaciela, pośrednicy i handlarze działający na skalę lokalną czy także tę międzynarodową. Dzięki temu interes się kręci, ujeżdżenie jako sport się rozwija, pojawia się rynek trenerów, usług związanych z jeździectwem (dopasowywanie siodeł, masaże, suplementy, sprzęt, ...) Czy jednak w tym całym zamieszaniu jest miejsce na etykę w biznesie końskim?

Wyobraźmy sobię zawodnika, który w stajni pośród nastu koni ma także tego, który okazał się mniej utalentowany niż zakładano, jest idealny dla amatora, ma dobry charakter, jest zdrowy. Obok tegoż konia stoi drugi, bardzo utalentowany, jednak mniej jezdny, czasami 'odpalajacy wrotki', 'mniej zdrowy w nogi', za to machający kończynami ponad poziom uszu, z ceną tak wysoką jak poziom kopyt w kłusie wyciągniętym ... Nic dziwnego, że właśnie nim interesują się kupcy, szukający konia dla córki, która z kuca ma się przesiąść na pierwszego w swoim życiu konia. Czy zawodnik powinien oczyma wyobraźni zobaczyć dziecko poniesione przez tego drugiego super konia, przerażone i zrażone do jeździectwa na całe życie? Czy powinien wyobrazić sobie co czuje dziecko obwiniające się o to, że ukochany koń zakulał i go boli? A co ze zrujnowanymi marzeniami o starcie na zawodach, do których przygotowywali się od miesięcy czy lat? Czy powinien odmówić sprzedaży konia i zaoferować bardziej odpowiedniego, tego mniej utalentowanego? Czy powinien czuć się odpowiedzialny za dalsze losy każdego konia i kupującego w przyszłości?

Wydaje się, że odpowiedzi są oczywiste ale chyba takie nie są. Ten dylemat kończy się chyba na etapie uczciwego pokazania konia, opisania jego wad i zalet, stanu zdrowia. Być może jeszcze o jeden krok dalej, kończyć się powinien na wyrażeniu opinii o tym dla kogo koń i na jakich warunkach się nadaje i czy zawodniczka sobie poradzi czy nie, jakie ryzyka związane z zakupem widzi.

Ale zawodnik, który należy do wąskiego grona mistrzów, elity, którego nazwisko dzięki sukcesom jest i powinno pozostać synonimem kultury, zaufania i innych wartości kojarzonych z jeździectwem, powinien pójść chyba o jeszcze jeden krok dalej. Kryteria oceny jego uczciwości wobec klientów będą wyśrubowane. Nie może on pozostawić decyzji oraz losów konia i jeźdźca w rękach niedoświadcznych klientów. Musi on na podstawie swojego doświadczenia i oceny ryzyka podjąć decyzję, czasami trudną, i odmówić sprzedaży konia nieodpowiedniemu, niedoświadczonemu czy po prostu nieświadomemu klientowi. Bo jeśli nie on to kto będzie budował zaufanie ludzi niezwiązanych z jeździectwem?

środa, 4 września 2013

O MPMK czyli 'czempionatach' młodych koni ...

Po dłuższej przerwie pora na kilka słów o 'czempionatach'.

Jesteśmy w trakcie tegorocznej edycji MPMK. Za nami skoki. Przed nami pozostałe konkurencje. W tym roku jak i w poprzednich latach 'czempionaty' kojarzyć się będą ze słotą, chłodem, błotem i przeziębieniami. A przecież można zorganizować je wcześniej. Tak jak skok,i inne konkurencje także zasługują na sierpniową imprezę w warunkach sprzyjających nie tylko widzom ale przede wszystkim koniom. Miejmy nadzieję, że zwycięzca przetargu na organizację MPMK w 2014 zaproponuje warunki dogodne do rozegrania zawodów w lecie.

Uczestnictwo w kwalifikacjach do MPMK jako obserwator, członek rodziny zawodnika i właściciel konia pozwoliło mi być świadkiem udręki zawodników startujących w granatowych rajtrokach w 38 stopniowym upale. Czy nie możemy wzorem zachodnich sąsiadów pozwolić zawodnikom startować w eleganckich t-shirtach? Jeśli nie urąga to godności sędziów w Niemczech czy Holandii myślę, że nasi też się nie obrażą :)

Jako właściciel potencjalnego uczestnika MPMK stanąłem przed dylematem, przed którym stawało już przez naście lat MPMK wielu ich uczestników - startować (czytaj płacić) czy nie i dlaczego nagroda za zwycięstwo konia jest wypłacana hodowcy? Szybko przybliżam problem: jestem właścicielem konia, którego wyhodował ktoś inny. Zapłaciłem hodowcy za wynik jego pracy. Przez okres 3 lat łożyłem na utrzymanie konia, trening, starty. Zapłacę wpisowe i boksy MPMK, zapłacę hotel i przejazd zawodnika wraz z koniem. I jeśli się poszczęści mój koń może wygra. Ale połowę nagrody zasłużonej przez zawodnika i właściciela dostanie hodowca! Rozumiem, że dyplom, puchar i flo mu się należą ale nagroda? Ta jest wynikiem treningu i sposobu prezentacji, nagrodą za poniesione koszy. Za wysiłki hodowlane nagrodę hodowca już dostał w postaci zapłaty za konia. Swoją polityką nagradzania PZHK skutecznie zniechęca właścicieli koni wyhodowanych przez innych do startów a promuje starty koni hodowców pod własnym jeźdźcem (czytaj członek rodziny etc). Bo przecież nikt nie ma zamiaru fundować nagród pieniężnych obcym osobom a do tego dochodzi przy dekoracji MPMK. Weźmy przykład hodowcy, który ma 4 letniego konia i musi zapłacić za trening i starty. On dostanie 100% nagrody. Ktoś, kto zajmie miejsce za nim ale nie jest hodowcą konia dostanie 50%. To nie jest sprawiedliwe. Uważam, że PZHK powinno rozważyć przyznawanie nagród jak na każdych innych zawodach. Wtedy podział między zawodnika a właściciela/hodowcę pozostanie umową cywilną pomiędzy nimi.

Na koniec chciałbym poruszyć kwestię kwalifikacji do MŚMK w Verden. A właściwie kwestię decyzji o ich organizacji w dwóch rożnych miejscach, w dwóch rożnych terminach, przy dwóch różnych obsadach sędziowskich. Dzięki takiemu podejściu komisja sędziowska utraciła możliwość porównania dwóch koni o takich samych ocenach żeby wybrać reprezentanta do Verden - nie może ich porównać bo a) są dwie komisje b) w dwóch rożnych miejscach c) w dwóch różnych terminach. Wydaje się, że nie jest to optymalne rozwiązanie. Demotywuje ono zawodników i właścicieli koni i pozostawia miejsce na doszukiwanie się niejasności. A nie ma nic gorszego od braku transparencji w podejmowaniu ważnych dla zainteresowanych decyzji.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Trochę polemicznie o klasycznym jeździectwie ...

W prasie jeździeckiej w ostatnich kilku miesiącach było kilka artykułów dot. wyższości klasyków ujeżdżenia nad ujeżdżeniem sportowym. Ponieważ czytam za mało staram się nadrabiać oglądaniem. Posiedziałem na YouTube, pooglądałem, i chciałem dorzucić kamyczek do polemiki prasowej.

Po poświęceniu trochę czasu na oglądactwo przyznam - nie rozumiem zwolenniczek 'klasyki'. Twierdzą bowiem, że klasyka to a) kultura b) łagodność wobec zwierzęcia c) ideał, do którego trzeba dążyć. W przeciwieństwie stawiane jest ujeżdżenie sportowe jako a) wypaczone b) okrutne dla koni c) komercyjne i przesycone złem.

W publikacjach krzewicielek zapomnianej klasycznej metody przywoływanymi wzorcami są np Nuno Oliveira, Philippe Karl, inni. Poniżej tylko kilka wybranych filmów tych mistrzów klasyki, które mają obrazować kulturę, łagodność, harmonię, impuls, równowagę, kadencję, ... Czyli wszystko to do czego dążymy.

Przywoływany Nuno Oliveira lonżujący konia na sztywnym 'patencie' - koń nie może głowy ani opuścić ani podnieść, ewidentnie próbuje opuścić szyję ale blokuje go górny pasek a wypinacze zwisają (i odwrotnie kiedy głowę podnosi) - patent stosowanych przez naszych rodzimych trenerów starszej daty, przejęty w latach 70/80 od kolegów z ZSRR, nie opisywany w literaturze zachodniej jako przyjazny koniom środek treningowy dający oczekiwane rezultaty zgodne ze skalą treningową: 

Tenże sam Nuno Oliveira galopujący na koniu w mini hali:
Przy całej dobrej woli trudno jazdę w miejscu nazwać przyjazną koniowi. Koń pracuje na bardzo ostrym długim munsztuku, jeździec ma długie ostrogi. Koń galopuje wyraźnie bez impulsu, galop pozbawiony harmonii. Koń w kontrgalopie wyraźnie krzywy, zmiana pozbawiona obszerności i naturalnego skoku galopu. Warto podkreślić, że smutna muzyka idealnie oddaje charakter tej prezentacji klasycznej szkoły.

I dalej na innym koniu:
Zaczyna się od 'ciągu' bez ruchu do przodu (!) - ciężko uznać to ćwiczenie za przyjazne koniowi, naturalne dla jego biomechaniki. Łydka jeźdźca cały czas przyłożona, żeby nie powiedzieć ostroga wbita w bok konia - ponad 24 sekundy! Dalej widzimy kilka minut pracy konia w bardzo dużej fleksji szyi, co najmniej 'deep and round' ... Objawem dyskomfortu jest wyciekająca obficie ślina z pyska konia i kłapanie zębami. Łydki cały czas bardzo przyłożone, ruch do przodu zablokowany, brak dążności do przodu, o potrzebie której pisali wszyscy klasycy...

Wyższa szkoła w wykonaniu Nuno Oliveira:
Jeździec rzuca się po siodle, pomoce do zmiany bardzo widoczne, koń poza kontaktem i ustawieniem, niespokojna głowa. Dalej ni-to mała wolta ni-to piruet roboczy ... Piaff wykonywany z odwrotnie ustawioną szyją co jest nienaturalne / niezdrowe dla konia, o czym wiedzą wszyscy, którzy byli na wykładach dr Heuschmana. Ewidentnie widać, jak jeździec regularnie pobudza konia ostrogą, jak robią to współcześni jeźdźcy. Dalej zmiany co tempo na innym koniu - uwagi jak poprzednio ale dochodzi duże zarzucanie konia na boki co świadczy o braku zebrania i niewłaściwym przygotowaniu ćwiczenia. Kłus wyciągnięty z aktywnym zadem ale zbyt mało obszerności w ruchu - zbyt małe przekraczanie śladów przednich nóg przez zadnie. Dalej cyrkowe skakanie przeszkody z zawiązanymi oczami bez rąk. I w końcu następny koń w pasażu - koń zarzuca nogami na boki na skutek niewystarczającej dążności do przodu. Dalej lotne zmiany co tempo z błędami zadem, zarzucane na boki. W trzeciej minucie zaczynają się ciekawe ćwiczenia w galopie, praktycznie w miejscu, koń zmienia rytm, szukając równowagi zmienia zadnie nogi w galopie, wciśnięty na siłę w kąt hali zaczyna półkroki w piafie walczy z ręką otwiera pysk, etc. Gdzie tutaj harmonia i piękno, którego brakuje ponoć ujeżdżeniu sportowemu?

A tutaj dla chętnych cały pokaz łącznie ze sztuczkami typu galop w miejscu i do tyłu, wciskanie konia w ściany przy aktywnych łydkach i ostrogach, w piafe łydki niemal na słabiźnie, piaf do tyłu, koń otwierający pysk, przekrzywiajacy i machający głową, w piruetach roboczych koń 'dotykany' machnięciem bacika w głowę od zewnętrznej strony - a co z dobrostanem konia? Czy w trakcie nauki wystarczyło 'pykanie' bacikiem czy może potrzeba było większego zdecydowania?

Dla odmiany Philippe Karl kiedy jeździł pod okiem trenerów w Saumur: 
Filmik można pokazywać adeptom ujeżdżenia w celach szkoleniowych - przyzwoity poziom europejski sprzed nastu lat (rozwój ujeżdżenia i właśnie zakończone ME podniosły poprzeczkę). Po obejrzeniu zakupionych płyt DVD Philippe Karl'a muszę z przykrością napisać, że założona przez mistrza Karl'a szkoła Legerete i jej rezultaty to już jednak nie jest Saumur ...

Na koniec przykład karykatury ujeżdżenia z sekciarską nadbudową - szkoła przywołana jako kultywująca kulturę i klasykę: 
Pozostawię to bez szerszego komentarza.

Oczywiście czepiam się! Tak, ale tylko dlatego, że ujeżdżenia sportowego czepiają się osoby, które coś czytały, coś słyszały, którym chyba nie chciało się otworzyć YouTube. A jeśli oglądały te filmy to musiały widzieć to co chciały zobaczyć.

Podsumowując - żeby mówić o klasyce nie wystarczy jeździć z witką zamiast bata i trzymać ją pionowo. Nie wystarczy założyć kapelusz, kupić barokowe siodło i wydłużyć strzemiona. Klasyczne jeździectwo to musi być coś więcej! A może po prostu klasyczne jeździectwo to współczesne ujeżdżenie sportowe tylko w wersji 'mniej'? Tak jak sprint 100 lat temu był wolniejszy i biegano inną techniką, jak skok w dal i wzwyż? Jak kolarstwo? Jak rzut oszczepem i gimnastyka sportowa? I wszystkie inne dyscypliny sportu?

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Etyka zawodnika a przepisy i regulaminy PZJ

Do poruszenia tej kwestii zainspirowały mnie kontrowersyjne zdarzenia ostatnich miesięcy na styku zawodników i PZJ. Miały one miejsce pod kierownictwem zarówno poprzedniego jak i aktualnego Zarządu. Aby uniknąć niepotrzebnych emocji chciałbym się skupić na aktualnej sytuacji formalnej systematyzującej styk relacji zawodnik a PZJ, która moim zdaniem jest źródłem wielu problemów.

W ramach struktur PZJ powołano Komisje poszczególnych dyscyplin, w tym Komisję ujeżdżenia z Menadżerem Komisji. Na stronie www.pzj.pl nie znalazłem żadnych dokumentów formalnych regulujących pracę komisji (cel, zakres praw i obowiązków, tryb pracy, proces decyzyjny w ramach organów PZJ, etc.) Natomiast w "Regulaminie powoływania zawodników do kadry narodowej ..."jest wskazana osoba decydująca o witalnych sprawach dla zawodników - Menadżer Dyscypliny. Poza sprawami dot. reprezentowania barw narodowych na Olimpiadzie, Mistrzostwach Europy etc, zatwierdza on także (po weryfikacji spełnienia warunków regulaminowych) zgłoszenia na zawody międzynarodowe, a także ma pełnię władzy dot. ew. odstępstw od Regulaminu w zakresie kwalifikowania zawodników do Kadry Narodowej (zatwierdzana przez Zarząd PZJ) i do składu reprezentacji na imprezy międzynarodowe rangi niemistrzowskiej. Wobec tak ważnych zadań Menedżera Dyscypliny rodzą się następujące pytania:
- Czy Menadżer Dyscypliny Ujeżdżenia i Komisji Ujeżdżenia to ta sama osoba?
- Jak wygląda rola, zadania i prawa Komisji wobec zdefiniowanych w Regulaminie zadań, obowiązków i praw Menadżera Dyscypliny/Komisji?
- Jakie prawa ma Menadżer Dyscypliny/Komisji wobec odstępstw od wymogów regulaminowych w zakresie zawodów krajowych?

We wszystkich dokumentach regulujących współzawodnictwo sportowe jest mowa o etycznym postępowaniu z koniem. W żadnym dokumencie nie znalazłem zasad i wartości, którymi zawodnik powinien się kierować we współzawodnictwie czy w trakcie reprezentowania kraju na Olimpiadzie czy Mistrzostwach Europy. W br. Zarząd PZJ przygotował i zatwierdził Kodeks Etyki.

http://pzj.pl/uploads/59447903-b17c-1090.pdf

Jest to znaczący krok w kierunku usystematyzowania ww. obszaru odpowiedzialności zawodników, osób oficjalnych, Związku, ... Chciałbym jednak zwrócić uwagę na ważne kwestie dotyczące wdrożenia w życie tegoż Kodeksu.

Dokument w części "Dobre praktyki ..." wskazuje na konieczność przestrzegania przez "osoby uczestniczące w jeździeckich imprezach sportowych" zasad 'fair play'. I tu dwie ważne kwestie:

  1. jak wynika z ostatnich incydentów 'fair play' zaczyna się czasami w Biurze PZJ, dlaczego nie objąć tymi i innymi zasadami Kodeksu Biura PZJ? 
  2. Kodeks powołuje się na zasady 'fair play' jednak ich nie definiuje! Skąd zawodnik ma wiedzieć co to jest 'fair play'? Taka konstrukcja powoduje, że dokument jest niepraktyczny i niemożliwy do egzekwowania.

Kodeks wskazuje jasno na obowiązek przestrzegania przepisów przez "wszystkie osoby związane z jeździectwem: zawodników, szkoleniowców, luzaków, sędziów, komisarzy, lekarzy weterynarii i innych." Dlaczego nie wskazano samego PZJ i Biura?

Podobnie zapisy dot. konfliktu interesów obligują tylko osoby oficjalne. 

  1. A co z pracownikami i osobami działającymi w ramach PZJ - współzawodnictwo czasami zaczyna się lub kończy decyzjami w Biurze PZJ na wiele dni przed faktycznymi zawodami
  2. Czemu pominięto zawodników, szkoleniowców, luzaków i zagrożenia płynące z konfliktów interesów ich dotyczących?

Generalnie w preambule dokumentu napisano: "Kodeks Etyki jest zbiorem zasad służących pomocą zawodnikom, osobom oficjalnym w rozumieniu Przepisów Ogólnych Polskiego Związku Jeździeckiego oraz innym osobom związanym z jeździectwem w rozstrzyganiu problemów etycznych ..." I dalej:

"1. Polski Związek Jeździecki i jego członkowie odpowiadają za stworzenie i wdrożenie przepisów związanych z jeździectwem, tworzenie kalendarzy i programów zawodów, a także kształcenie i ocenę osób oficjalnych oraz rozstrzygają spory.
2. PZJ ma obowiązek promować poszczególne dyscypliny jeździeckie i dbać o ich atrakcyjność zarówno dla widzów, jak i zawodników.
3. PZJ ma obowiązek w sposób wyważony, bezstronny i rzetelny przedstawiać incydenty i zaszłości mogące wpływać negatywnie na wizerunek polskiego jeździectwa, a także kształtować zachowania i schematy umożliwiające zapobieganie kolejnym."
A co z etyką i fair play w samym PZJ? Czyżby był organizacją wolną od potencjalnych problemów etycznych?


Następnym problemem jest zapis Kodeksu dot. zachowań nieetycznych - definiuje on następujący katalog niewyczerpujący wszystkich możliwych zachować nieetycznych:
"a) wykroczenia i przestępstwa popełnione umyślnie,
b) wykroczenia przeciwko Kodeksowi Dobrego Postępowania z Koniem,
c) wszelkie formy korupcji,
d) nadużywanie alkoholu oraz używanie środków dopingujących,
e) niewłaściwe zachowanie wobec innych osób,
f) oszustwa"
Co to jest niewłaściwe zachowanie wobec innych osób i co oznacza 'innych'? Czy korupcja, oszustwo nie są wykroczeniem lub przestępstwem? Co z naruszeniami Kodeksu Etyki i zasad 'fair play'? Czyż z takiej konstrukcji nie wynika, że PZJ stworzył Kodeks Etyki, który stwierdza, że naruszenia etyki nie są naruszeniami Kodeksu Etyki?

Warto wspomnieć, że Kodeks Etyki PZJ nie powinien definiować zobowiązań osób trzecich - oczekiwanie od mediów rzetelności i obiektywizmu jest słuszne ale niemożliwe do skutecznego wprowadzenia w tym dokumencie. Działanie mediów leży poza zakresem sprawczym Kodeksu.

Wprowadzając Kodeks Etyki trzeba zadbać o skuteczne wdrożenie jego zapisów w życie. Obawiam się, że z punktu widzenia porządku prawnego, bez dodatkowych kroków formalnych wprowadzony niedawno Kodeks nie może być egzekwowany od osób nim objętych. Kodeks i zasady w nim ujęte muszą stać się integralną częścią przepisów wszystkich dyscyplin (i nie tylko dot. rozgrywania zawodów bo etyka powinna działać także poza zawodami) a na dzień dzisiejszy są bytem samodzielnym, niejako obok, a przepisy ignorują jego istnienie.

W zakresie wprowadzenia Kodeksu w życie brakuje mi także mechanizmu swoistego 'kontraktu' pomiędzy zawodnikiem a Związkiem. Zawodnik ubiegając się o licencję powinien potwierdzać, że się z zasadami Kodeksu Etyki zapoznał, że będzie się świadomie do nich stosował, że podda się odpowiednim procedurom wyjaśniającym i karnym w wypadku złamania zasad etycznych i fair play. Co więcej, moim zdaniem te i inne, bardziej szczegółowe zasady obowiązujące reprezentanta kraju powinny stać się częścią kontraktu z zawodnikami Kadry Narodowej i pozostałymi, którzy otrzymują jakiekolwiek formy wsparcia ze strony PZJ. Tak funkcjonują inne związki sportowe, takie kontrakty sprawdzają się w wypadku relacji sponsorskich w sporcie, i wydaje się, że w wypadku jeździectwa nie ma przesłanek aby stosować odmienne rozwiązania. Jeśli zawodnik będzie miał napisane czarno na białym, jakie są jego obowiązki i skutki finansowe łamania uzgodnionych reguł (np. zwrot części kosztów startu, transportu, szkoleń), prawdopodobnie nie będzie wzajemnych oskarżeń i wątpliwości, a łamanie zasad i dobrego obyczaju nie będzie przychodzić tak łatwo ...

W końcowej części Kodeks sankcjonuje kary za jego naruszenia: "Osoby nie stosujące się do niniejszego Kodeksu mogą być ukarane przez Zarząd PZJ zawieszeniem uprawnień, ich odebraniem, wykluczeniem bądź niepowołaniem do kadry PZJ." Wydaje się, że:

  1. zapis "mogą być ukarane" pozostawia niedopuszczalną uznaniowość - Zarząd jednych winnych ukara i innym odpuści? Czy o to chodziło autorowi? Jakie będą kryteria uznaniowości? Zasada wina-kara powinna być niekwestionowana ...
  2. zapis ten stoi w sprzeczności z licznymi zapisami innych regulacji PZJ a możliwe, że także przepisów prawa - bez zmiany wewnętrznych przepisów PZJ i dopasowania tego zapisu (zawężenie katalogu kar) do przepisów prawa wydaje się on nieskuteczny przez co uniemożliwia skuteczne egzekwowanie Kodeksu w wypadku jego naruszeń.

Na sam koniec chciałbym poddać pod ponowną rozwagę wartość wskazaną zaraz za fundamentalną dla etyki i sportu 'uczciwością' - 'lojalność'. Wobec kogo osoby oficjalne, zawodnicy, szkoleniowcy mają być lojalni? Wobec siebie, rodziny, koni, sponsorów? Czy wobec związku? Czy nie lepiej zastąpić lojalność wartością bardziej adekwatną do sportu, choćby wiernością zasadom fair play?

Nie mam ambicji zostania 'uzdrawicielem' PZJ. Pozostawiam to kompetentnym osobom tam zatrudnionym. Wierzę w ich wiedzę, doświadczenie i dobrą wolę naprawy sytuacji. Mam nadzieję, że powyższe argumenty pomogą w znalezieniu najlepszej drogi wprowadzania optymalnych usprawnień sytuacji Związku.

środa, 21 sierpnia 2013

Czy facet ma szanse być dobrym ujeżdżeniowcem?

Nie mam zamiaru wchodzić w polemiki dotyczące płci i być posądzonym o szowinizm. Ale ...

1. Z natury facet jest mniej empatyczny niż kobieta;
2. Wielkość i tonus mięśni powoduje, że najdelikatniejsze działanie ręką czy łydką 'chłopa' będzie zawsze dużo silniejsze niż dotyk kobiety;
3. Facet działa w trybie zadaniowym co narzuca mu raczej podejście linearne, zależy mu na efekcie końcowym i często ma tendencję do działania 'po trupach', nie lubi odstępst od zasad, a kobieta przywiązuje większą wagę do samego procesu i jego przebiegu, końcowy efekt nie musi być idealny jeśli proces dochodzenia daje satysfakcję, jest bardziej elastyczna w działaniu, zasady są raczej wskazówkami a nie sztywnymi regułami;
4. Mężczyźni szukają reguł i działają 'co do zasady', uogólniają, szukają sposobów radykalnej zmiany, natomiast kobiety przywiązują większą wagę do detali i indywidualizmu, nie frustruje ich brak reguł, przerwy czy konieczność powrotu do wcześniejszych etapów działania, nie unikają ciągłego poprawiania małymi krokami;
5. Samce nie unikają konfrontacji a niewiasty wolą wykorzystać wszelkie sposoby przekonania do swoich racji i osiągnięcia oczekiwanych rezultatów niekonfrontacyjnymi sposobami;
6. Kobiety są precyzyjniejsze w działaniu manualnym, lepiej odczytują mowę ciała innych istot żywych, lepiej radzą sobie ze żmudnym długotrwałym procesem samodoskonalenia, nie zniechęcają się tak łatwo (są uparte?).

Oczywiście powyższe porównania są a) wybiórcze b) tendencyjne c) ougólniają cechy płci. I zaraz podniesie się burza argumentów, że są nieprawdziwe lub krzywdzące. Ale nie o to chodzi. Poza tym są pejoratywne dla nas samców więc drogie panie - nie ma o co się obrażać :) Generalnie dzięki tym różnicom łączymy się w pary, żyjemy w związkach i wychowujemu dzieci od tysięcy pokoleń. I dzięki nim właśnie kobiety lepiej sprawdzają się w kontaktach z końmi!

A co z facetami, którzy chcą jeździć? Nie pwoinni się smucić, bo jak zawsze są wyjątki od zasad. Ale muszą zdwać sobie sprawę, że we współczesnym jeździectwie ci wyjątkowi faceci na topie rankingów są po prostu 'bardzo wrażliwi', żeby nie powiedzieć delikatni jak kobiety! I ponieważ mają mieszankę cech męskich i żeńskich zyskują przewagę nad płcią zarówno silną jak i piękną! A niewrażliwi troglodyci, samce z krwi i kości, są niestety na straconej pozycji i grzeją tyły. Genralnie ujeżdżenie to sport dla kobiet i .. rowerzystów ;)

Na pocieszenie pozostaje nam konstatacja, że samcom lepiej wychodzi planowanie i prowadzenie treningu, zarówno kobiet jak i koni. Przynajmniej tak nam się wydaje ...

wtorek, 20 sierpnia 2013

Turniejowe ćwiczenie łopatką do wewnątrz w kłusie - jak jechać żeby dostać 8?

Ćwiczenie, które ciągnie się przez wszystkie konkursy od 'średniej szkoły' jest królową wszystkich ćwiczeń, fundamentem współczesnego jeździectwa. Jak wykonać je poprawnie żeby dostać 8 pkt?

Pewnie najlepszym sposobem żeby się tego dowiedzieć jest podpatrzeć renomowanych zawodników na międzynarodowych zawodach. Jeśli ktoś dostanie 8 czy 9 pkt to znaczy jest na kim się wzorować. Ale ...

Na międzynarodowych zawodach znane nazwiska aby uzyskać 8-9 pkt za łopatkę do wewnątrz zasuwają ruch na 4 śladach :( Do tego konie krzyżują zadami nawet jeśli idą na 3 śladach. Nie wdając się w dyskusje definicyjne - co to za ruch? Czy to jest łopatka czy ustępowania od łydki na śladzie? Różnice pomiędzy ruchami są trzy:

Łopatka do wewnątrz                                30 stpni      3 ślady    kończyny zadnie na wprost
Ustępowanie od łydki na śladzie               35 stopni    4 ślady    kończyny zadnie krzyżują

 
Klasycznie z Wiednia - łopatka czy ustępowanie?


Znani zawodnicy na dużych zawodach zamiast łopatki ewidentnie jadą ustępowanie od łydki! Zachęcam do obejrzenia na youtube znanych nazwisk w St.Georg czy Inter ... A sędziowie nic im nie piszą w protokołach, dają wysokie noty i wszyscy są zadowoleni!

Temat już się zaczął pojawiać na międzynarodowych forach środowiska ujeżdżeniowców i w prasie jeździeckiej ale pytania pozostają otwarte:
Co jechać na zawodach - łopatkę czy ustępowanie?
Jechać łopatkę i skazać się na 6,5 czy raczej ekspresyjne ustępowanie od łydki?

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Jak uatrakcyjnić zawody ujeżdżeniowe?

Pytanie - czy trzeba je uatrakcyjnić? Chyba całe środowisko zdaje sobie sprawę, że bez poprawy wizerunku i atrakcyjności medialnej, nasza ukochana dyscyplina skazana jest na niebyt w środkach masowego przekazu, brak zainteresowania sponsorów i pustki na trybunach. Dlatego od dłuższego czasu zastanawiam się jak można uatrakcyjnić zawody ujeżdżeniowe.

Na zawodach międzynarodowych od jakiegoś czasu mamy do czynienia z wyświetlaniem średniego wyniku procentowego w trakcie przejazdu. To świetny patent na podniesienie adrenaliny - dzięki temu wszyscy łącznie z zawodnikiem wiedzą, czy jedzie po potencjalne zwycięstwo czy raczej po siódme miejsce. Mamy także zgodę FEI na nieco bardziej kolorowe stroje zawodników. Poprawia to 'medialność' i pozwala lepiej odróżniać publiczności zawodników 'swoich' od konkurencji.

Czy można zrobić coś więcej? Zacznijmy od tych mniej rewolucyjnych pomysłów, które pojawiły się w różnych rozmowach na ten temat:
1. Wyrażenie zgody na jazdę w ogłowiach bezwędzidłowych i bez ostróg za co dodawane jest kilka procent za trudność do końcowego wyniku - przybędzie zwolenników ujeżdżenia wśród 'naturalsów'.
2. Umożliwienie jazdy z fantazyjnymi fryzurami koni - czynnik estetyczny o dużym wpływie szczególnie na widownię żeńską :)
3. Wprowadzenie lewady do programów - wydaje się, że to jedyny ruch z lekcji nad ziemią, kóry spełnia założenia gimnastyczne ujeżdżenia i da się wprowadzić harmonijnie do programów, jest nawiązaniem do ujeżdżenia klasycznego!
5. Oceny sędziów za harmonię, styl, pomoce, wartość artystyczną, etc. ujawniane przez każdego sędziego osobno a nie anonimowo + wskazywanie zwyciężcy sędziów - niezależnie od procentów byłby to zwycięzca za styl, czy harmonię pokazu.
6. W czasie programów dowolnych z muzyką zawodnik mógłby wyrażać zgodę na aplauz kibiców wyrażany w czasie przejazdów, co zwiększa trudność ale także angażuje publiczność. Rytmiczne klaskanie do muzyki mogłoby okazać się strzałem w dziesiątkę!
7. Umożliwienie ocen publiczności przez SMSy (?) i wyłanianie zwycięzcy publiczności - dressage audiotele!
8. Pojedynki ujeżdżeniowe - na czworoboku są dwie pary jeździec-koń i wykonują te same elementy naprzemiennie po sobie - sędziowie na żywo oceniają która z par jest bliższa ideałowi.

Jakieś inne pomysły?
 
Najbliższe posty:
O nowej chorobie zwanej hojszmaniozą ...
Czy zawodnik może być uczciwy wobec kupujących konia?
Czy facet ma szanse być dobrym ujeżdżeniowcem?

środa, 14 sierpnia 2013

Dlaczego koń obdarzony dużym ruchem nigdy nie będzie miał podstawionego zadu?

Obserwując czwarty rok z rzędu przejazdy na Mistrzostwach Świata Młodych Koni w Ujeżdżeniu utwierdzam się w przekonaniu, że coś leży na rzeczy 'problemu dużego ruchu', bo kiedy pytamy gdzie się potem podziewają konie, które za niewyobrażalne pieniądze są kupowane na aukcjach, które wygrywają turnieje dla młodych koni na całym świecie, ciężko o dobrą odpowiedź.

Ostatnio z zainteresowaniem przeczytałem kilka opracowań, które szukają wyjaśnienia fenomenu: duży kłus - mało zebrania. Uzasadnienie wynikające z tych opracowań jest i proste i w sumie przekonujące. Zarówno w kłusie, galopie i stępie, koń porusza się według schematów biomechanicznych, w których ruch wszystkich kończyn jest ze sobą ściśle powiązany. Weźmy przykład kłusa. W trakcie kroku kłusa kończyna przednia i tylna (przekątne) wspólnie, w tym samym czasie, poruszają się do przodu. Zakończenie ruchu górnego odcinka kończyny przedniej odbywa się synchronicznie w stosunku do górnego odcinka kończyny tylnej. Oznacza to tyle, że moment zakończenia wykroku ramienia-przedramienia kończy także ruch uda i podudzia. Czyli (wyłączając przypadki patologiczne) koń nie może kontynuować ruchu kończyny tylnej po zakończeniu ruchu nadgarstka. W rezultacie tej prostej zasady konie poruszające się z wysoką akcją nadgarstka 'kończą' wkrok (tzw. swing) zadu pod kłodę szybciej niż konie z bardziej płaskim ruchem! Stąd ich 'leniwe' zady.

Oczywiście, są konie z 'dużym ruchem', które są bardzo aktywne od drugiej strony :) Ale właśnie ta ich aktywność stanowi o odstępstwie od powyższej zasady. Są to zwierzaki pobudliwe, elektryczne, których zadnie nogi są szybkie, a właściwie szybsze, niż przednie. Bardzo często w wypadku tych koni wydłużenie czasu wkroku (swingu) nóg zadnich wynika ze znacznego udziału łopatki w ruchu kończyn przednich (wykrok w sekwencji łopatka-ramie-przedramie).

Hodowla idzie w gigantycznym tempie do przodu. Jej rezultaty są fantastyczne, ale niestety odciska na nich swoje piętno komercja. Bo każdy hodowca chce sprzedać swój produkt jak najszybciej i najdrożej, a my, klienci, szukamy koni spektakularnych. Bijmy się w pierś - chyba powinniśmy szukać koni jezdnych, zdrowych, rokujących na wyniki w najwyższym sporcie, a nie machających 'łapami', zakładających sobie kopyta 'za uszy'. Oczywiście przy piwie każdy jest mądry, mówi, że te  z linii S są przereklamowane, z linii F szalone, z linii R super ale chorowite, itd. Tyle, że tydzień później chwalimy się przy najbliższym spotkaniu nowym nabytkiem z linii S, F czy R. A może poczekajmy, i pochwalmy się za 3 lata, że piafuje i pasażuje z zaangażowanym zadem, że robi zmiany w seriach a zmiany co tępo wyszły mu za pierwszym razem, jakby całe życie je robił ...

Niebawem:
O nowej chorobie zwanej hojszmaniozą ... 
Czy zawodnik może być uczciwy wobec kupujących konia?
Jak uatrakcyjnić zawody ujeżdżeniowe?

wtorek, 13 sierpnia 2013

Czy rozprężalnia zawodów ogólnopolskich może być placem treningowym dla koni i jeźdźców, którzy nie uczestniczą w zawodach?

Chciałbym tym razem poruszyć temat, który podsunęło samo życie. Obserwując rozprężalnie na dwóch ostatnich CDN, można było zostać świadkiem treningów prowadzonych przez uznanych międzynarodowych trenerów zawodnikom na koniach, które nie startują w zawodach, a w jednym przypadku trenowała osoba, która nie startowała na zawodach na koniach, które także nie uczestniczyły w konkurencji sportowej (specjalnie przyjechała na zawody żeby skorzystać z treningów z goszczącym trenerem rozprężajacym swoich zawodników).


Zgodnie z przepisami organizatorzy wyznaczyli oficjalne place treningowe / rozprężalnie dla zawodników startujących w zawodach. I zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami, nie można zakazać przebywania innym koniom / jeźdźcom na rozprężalni zawodów. Tyle przepisy, chyba, że coś pominąłem czytając przepisy na stronie PZJ.

Ale czy nie leży w dobrym tonie nie przeszkadzać zawodnikom w przygotowaniu do występu, nawet w L-ce czy N-ce, tym bardziej, że jest się międzynarodowym trenerem a trenowany to znany zawodnik(czka) z pierwszych miejsc rankingu? 
A jeśli inny jeździec spoza zawodów przeszkadzałby na rozprężalni tym znanym zawodnikom w rozprężeniu przed G.Prix, czy nie mieliby nic przeciw? 
Czy organizatorzy nie powinni ograniczyć obecności na rozprężalni osób spoza listy zawodników, w tym mieszkańców ośrodka, przecież na okres 3 dni zawodów można wprowadzić ograniczenia dla mieszkańców, prawda?
Czy wreszcie PZJ nie powinien wprowadzić ograniczeń w zakresie przebywania koni i jeźdźców spoza listy zawodników na rozprężalni?

Czekam na wasze opinie i komentarze. 
Pozdrawiam

niedziela, 11 sierpnia 2013

Długość ostróg na zawodach ujeżdżeniowych

Przepisy dyscypliny ujeżdżenie 2013, pkt 3.1 Ubiór: "... z wyjątkiem zawodów dla dzieci i jeźdźców na kucach, obowiązkowe są ostrogi wykonane z metalu, o długości bodźca: ... do 3,5 cm dla jeźdźców na dużych koniach."



I tu pojawiają się trzy pytania:
a) czy jeźdźcy nie korzystają z dłuższych ostróg?
b) czy komisarze sprawdzają długość ostróg?
c) jak zmierzyć długość bodźca?

Odpowiedź na dwa pierwsze jest oczywista: obserwując jeźdźców na dwóch ostatnich zawodach krajowych ewidentnie było widoczne, że liczni zawodnicy korzystają z ostróg dłuższych, a komisarze nie sprawdzają ich długości (a jedynie czy zakończenie ostróg jest ruchome i nie kaleczy boków konia).

W takim razie jak zmierzyć długość ostróg? Przepisy ujeżdżenia na ten temat milczą. Za to przepisy WKKW definiują, iż ostrogi muszą być krótsze niż 4cm mierzone od buta! Dlatego zachęcam wszystkich zawodników do sprawdzenia, czy jego ulubione ostrogi nie mają dłuższego bodźca niż 3,5cm, i czy całość mierzona od buta nie przekracza 4cm. Być może na najbliższych zawodach komisarz sprawdzi i będzie skucha :)

Mam też nadzieję, że może edycja przepisów 2014 doprecyzuje sposób pomiaru długości ostróg na konkursach ujeżdżenia.

A już niebawem kolejna reminiscencja z krajowych zawodów: "czy rozprężalnia zawodów ogólnopolskich może być placem treningowym dla koni i jeźdźców, którzy nie uczestniczą w zawodach?"

piątek, 9 sierpnia 2013

Ukłon przed rozpoczęciem przejazdu - na gorąco z Białego Boru

Obserwując przejazdy w klasach od L do CS byłem świadkiem najróżniejszych form ekspresji własnej zawodniczek i niektórych zawodników. Od finezyjnych bocznych ruchów ramienia z filuternym zawijaskiem dłonią aż po żołnierskie 'baczność'. A co o tym przepisy? 

'Ukłon: ... Amazonki oraz jeźdźcy, którzy mają zapięte nakrycie głowy, kłaniają się poprzez jej skłon. W tym czasie, wolna ręka jest opuszczona luźno wzdłuż tułowia, z wnętrzem wyprostowanej dłoni zwróconej do boku konia. Po czym po skinięciu głową, biorą wodze do obu rąk.' 

Czyli może i eleganckie oraz zindywidualizowane 'dygnięcie' rączką jest szykowne, ale tyleż nieregulaminowe co niestosowne. Szacunek sędziom zawodnik wyraża poprzez zatrzymanie się i ukłon głową, niezależnie od płci. Mężczyźni zdejmują nakrycie głowy, czego tłumaczyć nie trzeba. A ręka? Ma symbolizować sędziemu, że zawodnik nigdzie się nie wybiera, że się zatrzymał aby się przywitać i zgłosić gotowość do rozpoczęcia przebiegu. 

Czy zatem powinniśmy zarezerwować 'dyganie' rąsią' do Tańca z Gwiazdami? Jestem przekonany, że co najmniej męska część korpusu sędziowskiego lubi dziewczęcy ukłon z 'zawijaskiem rączką' i kokieteryjny uśmiech amazonki. Dlatego apeluję o dopuszczenie w przepisach zindywidualizowanej formy ukłonu ręką, ale tylko ze strony amazonek!

wtorek, 6 sierpnia 2013

Kulawe konie na czworobokach

Przepisy dyscypliny w art.430 pkt 7 wyraźnie obligują sędziów do przerwania przejazdu kulawego konia. W ostatnim czasie coraz częściej widujemy konie znaczące i kulawe nie tylko startujące ale klasyfikowane! Mam wrażenie, że sędziowie boją się wobec znanych nazwisk sięgać po tak drastyczne kary, chociaż dobrostan czworonogów leży im na sercu.
Co o tym sądzicie? Czy jeśli PZJ dostanie film z takim przejazdem powinien zareagować? Czy i kto ze środowiska się na to odważy?

sobota, 3 sierpnia 2013

Dlaczego i dla kogo w konkursach dla młodych koni są chody zebrane?

Mistrzostwa Młodych Koni w ujeżdżeniu, zarówno te krajowe jak i światowe, stawiają sobie za cel selekcje młodych koni sportowych pod kontem ich predyspozycji do uprawiania ww. dyscypliny. Decyzją właściwych gremiów zatwierdzono programy dla kategorii wiekowej 5 i 6 latków, które stawiają tym koniom właściwe dla ich wieku zadania. Jednym z nich jest zademonstrowanie odcinków kłusa zebranego.

Obserwując polskie i światowe MMK w ujeżdzeniu pilnie analizowałem przejazdy licznych zawodników. Ze zdziwieniem zaobserwowałem tak „na oko“, że większość koni, szczególnie tych wysoko notowanych w Bundeschampionatach i w Verden, nie wykonuje ćwiczenia kłus zebrany! Zafrapowany tą konstatacją zwróciłem się z pytaniem do zawodników prezentujących konie w Bundeschampionatach, na światowym turnieju w Verden i w czasie MPMK. Na pytanie, czy i jak jadą kłus zebrany usłyszałem różne odpowiedzi. Zacytuję kilka: 
„jaki kłus zebrany? tam nie ma kłusa zebranego!“ 
"to wy w Polsce od 5cio latków wymagacie kłusa zebranego? Przecież w Niemczech macie te same programy? Tak? Kłus zebrany? Czekaj sprawdzę ... "
„Jaki kłus zebrany, jedź w kadencji roboczy a nawet pośredni, niech macha łapami, to sędziom się podoba“.



Zatem postanowiłem zrobić małą analizę. Na początek sprawdziłem jeszcze raz co oznacza pojęcie kłusa zebranego. Zgodnie z definicją zawartą w przepisach FEI/PZJ w kłusie zebranym „kroki konia są krótsze, aniżeli w innych rodzajach kłusa, bez utraty elastyczności i kadencji“. 

Czyli a) częstotliwość kroków konia powinna pozostać niezmienna (lub lekko się zmniejszyć) wobec kłusa roboczego a na skutek skrócenia długości kroku prędkość pokonywania terenu powinna zmaleć (wynika to z prostego rachunku matematycznego). 

Czyli wystarczy sprawdzić częstotliwość kroków, długość kroków i dla pewności trzeci parametr – prędkość pokonywania terenu (będzie on niejako weryfikował poprawność dwóch pozostałych), żeby móc jednoznacznie potwierdzić, czy zawodnicy jadą kłusem zebranym czy nie.

Do mojej amatorskiej analizy wybrałem kilkanaście koni spośród najlepszych pięciu w rocznikach pięcio i sześciolatków MŚMK z lat 2010-12. Na odcinkach kłusa roboczego i zebranego zmierzyłem czas pokonywania poszczególnych dystansów i liczbę kroków kłusa. Znając długości poszczególnych dystansów oszacowałem prędkość pokonywania terenu, długość i częstotliwość kroków kłusa. Wyniki mnie poraziły! Dla wszystkich koni zwycięskich i dla prawie wszystkich analizowanych przejazdów, różnice wszystkich trzech szacowanych parametrów (długości i częstotliwości kroków, a także prędkości pokonywania terenu) w kłusie roboczym i zebranym były statystycznie nieistotne (+- 2 do 3%)! Praktycznie żaden z analizowanych zawodników nie miał zamiaru i nie wykonał wymaganych ćwiczeń w kłusie zebranym w trakcie przejazdu. Co więcej, duża liczba zawodników jechała analizowane odcinki kłusem wręcz pośrednim (konie przekraczały ślady kopyt a oszacowana średnia długość kroku często przekraczała nawet 165-170 cm a w kilku 190cm czyli solidny kłus pośredni!)

Podsumowując - pragmatyka wynikająca z rozmów jak i przybliżonej analizy przejazdów młodych koni wskazują, że zawodnicy aby „pokazać“ konia demonstrują jego biomechanikę w optmalnym dla uzyskania maksymalnej ekspresji kłusie roboczym (jechanym bardzo do przodu) lub nawet (prawie) pośrednim!

O ile mnie pamięć nie myli, w 2010 roku kontrowersje w czasie MŚMK w Verden wzbudziły oceny sędziów dotyczące „murowanego“ faworyta, konia Driver (Romanov x Don Schufro). Zdaniem sędziów był on prezentowany w ramie i zebraniu odpowiednim dla konia Grand Prix, które nie są odpowiednie dla konia sześcioletniego. Sędziowie tym werdyktem jasno wskazali, że oczekują od konia w trakcie prezentacji więcej swobody i naturalności w ruchu. Idąc z tym duchem i pamiętając, że czworoboki MMK są oceniane zgodnie z nieco innymi kryteriami niż konkursy ujeżdżeniowe, może należy przeprowadzić wnikliwą analizę wykonywanych w czasie konkursów ruchów a na podstawie jej wyników rozważyć ew. wprowadzenia zmian do programów lub sposobu oceniania koni pięcio i sześcioletnich? 

Proszę, napiszcie w komentarzach który z poniższych tematów poruszyć w następnym odcinku:
"O nowej chorobie zwanej hojszmaniozą",
"Czy zawodnik może być uczciwy wobec kupujących konia?",
"Jak uatrakcyjnić zawody ujeżdżeniowe?",
"Dlaczego koń obdarzony dużym ruchem nigdy nie będzie miał podstawionego zadu?"

środa, 31 lipca 2013

Dlaczego w programach ujeżdżeniowych nie ma ćwiczeń nad ziemią?

Jeśli uznać klasyczne jeździectwo za synonim doskonałości, i jeśli częścią klasycznych ćwiczeń są te wykonywane nad ziemią, czy nie powinny się one zatem stać częścią kanonu współczesnego dresażu uznawanego za co najmniej dobry jeśli nie lepszy od tego klasycznego? Czy nie wydaje się wam, że jest to idealny sposób na ożywienie i uatrakcyjnienie naszej ukochanej dyscypliny sportu i podniesienie jej rangi?

 
Niestety nie mam dostępu do źródeł pisanych świadczących o motywacji decydentów tworzących przepisy ujeżdżenia na początku XX wieku. Dlatego poniżej moja krótka analiza możliwych przyczyn, które mogły kierować twórcami przepisów FEI, którzy zamknęli (na wieki?) regulamin dyscypliny na ćwiczenia nad ziemią.

Po pierwsze - mit historyczny o militarnej przydatności szkoły w powietrzu.
Od późnych wieków średnich, tam gdzie wykorzystywany typ konia na to pozwalał, w stajniach królewskich i książęcych wprowadzano do treningu koni paradnych chody reprezentacyjne. Świetnie do tego nadawały się konie w typie barokowym, obdarzone wyniosłymi chodami idealnymi do wygodnego podróżowania na ich grzbiecie ważnej osobistości. I tak możnowładca w czasie paradnych przejazdów poruszał się wyniosłym acz wyuczonym stępem hiszpańskim czy pasażem.

Jednak szkoła w powietrzu nie była wpajana takim koniom. Nie byłoby to bezpieczne dla dosiadającego ich niewprawnego jeźdźca, bo przecież książę czy król, co do zasady, nie spędzał całego dnia w siodle na treningach. A poza tym po, co miałby wykonywać kapriolę czy balotadę przed gawiedzią? Szkoła w powietrzu stosowana była tylko wobec wąskiej grupy koni a wykonywanie tych ćwiczeń zarezerwowane było dla zamkniętych pokazów rozrywkowych dla możnowładców i ich gości.

A skąd w ogóle pojawiły się konie wyszkolone w sztuczkach, w tym w powietrzu? Umiejętność wyszkolenia konia do tych elementów była miarą mistrzostwa danego ujeżdżacza, bo tylko najlepsi trafiali na dwory królewskie gdzie dostawali sute apanaże. Stąd ujeżdżacze różnego formatu eksperymentowali zmuszając (często brutalnymi metodami) swoje konie do najróżniejszych dziwactw, aby tylko zainteresować swoimi umiejętnościami możnych tego świata. Pamiętajmy jednak - od ujeżdżaczy nie oczekiwano, aby konie pracujące pod siodłem wykonywały takie cyrkowe elementy! Po prostu były konie pod siodło i konie pokazowe :)

Zresztą, w późniejszym okresie, kiedy konie i ich ujeżdżenie traciło na znaczeniu (w XIX wieku) a ujeżdżacze stracili rynek na swoje usługi, sztuczki z końmi pod siodłem (i nie tylko) trafiły za sprawą publicznych pokazów i cyrków z końmi do szerokiej publiczności, a mistrzów tych pokazów nazywano dreserami (stąd się wzięła niemiecka nazwa dressur).
James Fillis, kłus hiszpański - harmonia, elegancja klasycznej dressury
Ułożenie musztuka i otwarty pysk świadczą o delikatnym obchodzeniu się z koniem

Po drugie - skala jeździecka.
Współczesna skala jeździecka to: rytm, rozluźnienie, kontakt, impuls, wyprostowanie i zebranie. W przeszłości zasady treningowe w poszczególnych systemach jeździeckich Europy były definiowane w różny sposób, jednak co do zasady zawsze występowały w nich dążność do przodu z zachowaniem rytmu, prostowanie naturalnych krzywizn konia, lekki kontakt, gimnastyka w celu osiągnięcia zebrania. Oczywiście sposób, w jaki te zasady były aplikowane był dostosowany do typu wykorzystywanych wierzchowców jak i celu ich wykorzystywania.

Niezależnie od tego, ćwiczenia w powietrzu (za wyjątkiem lewady, która przecież nie jest w powietrzu, sic!): a) nie rozwijają dążności do przodu b) nie prostują konia c) są pozbawione rytmu d) nie wymagają zebrania e) utrudniają kontakt z koniem przez siodło i prawidłowe pomoce, niosą ryzyko brutalnego kontaktu z pyskiem i bokami konia. Dlatego pomimo tego, że należy je uznać za naturalne ruchy konia, nie mogą one stanowić części ćwiczeń ujeżdżeniowych zgodnych ze skalą treningową w klasycznym jeździectwie.

Harmonia i elegancja klasycznej dressury
Saumur - Ballotada

Po trzecie - typ konia.
Idealne do ćwiczeń szkoły w powietrzu są konie w typie barokowym. Są one obdarzone wyniosłymi chodami idealnymi do piafu i pasażu, łatwość zebrania do lewady. Mają konstytucję i charakter niezbędne do aplikowania im ćwiczeń w powietrzu (często wbrew pozorom brutalnymi metodami). Jednak konie te są pozbawione naturalnej dążności do przodu co dyskwalifikowało je w przeszłości z użytkowania militarnego a w dniu dzisiejszym ze sportu. W drugą stronę nowożytne konie półkrwi odbiegają budową od koni barokowych i nie oferują biomechanicznych możliwości łatwego (lub w ogóle) wykonywania ćwiczeń nad ziemią.

Po czwarte - ambiwalentny stosunek twórców podwalin ujeżdżenia do dressury.
Współczesne jeździectwo tworzyli wojskowi. To kawalerzyści różnych nacji mieli wiedzę, doświadczenie i szacunek, dzięki któremu pozwolono im usystematyzować jeździectwo. I dlatego elementy, które dla kawalerzysty wykraczały poza klasyczne jeździectwo nie były ujęte w ramy przepisów FEI. I tak: w większość kawalerzyści europejscy przełomu XIX i XX wieku uważali ćwiczenie piafu i pasażu za nonsensowne z punktu przydatności militarnej, i dlatego nie trafiły one do pierwszych przepisów jeździeckich! Jak wcześniej pisałem za mit należy uznać twierdzenia, jakoby formacje wojskowe w przeszłości trenowały swoje wierzchowce w ćwiczeniach nad ziemią. Dlatego bez wahania nie ujęli ich w ramach ćwiczeń ujeżdżenia, ale wprowadzili niezbędny z ich punktu widzenia skok posłuszeństwa czy skok przez ruchomą przeszkodę (toczącą się kulę/walec).

Dlaczego kawaleria nie szkoliła koni w szkole w powietrzu? a) ze względu na ograniczony czas na przygotowanie remonta do służby b) wysokie koszty treningu c) brak jakiegokolwiek militarnego uzasadnienia tych ćwiczeń d) pogardę oficerów dla cyrkowego charakteru szkoły nad ziemią (kojarzona była ona z dreserami, czyli trenerami koni pokazowych)!

Ujeżdżenie czy cyrk?

Warto podkreślić, że Hiszpańska Szkoła w Wiedniu, wskazywana jako przykład miejsca kultywującego militarne zasady przygotowania koni, także w ćwiczeniach nad ziemią, historycznie nie przygotowywała koni do balotady czy krupady, i nie uczyła szkolonej tam kadry oficerskiej takich sztuczek! Były one kultywowane jako element cyrkowy wpajany tylko wybranym koniom szkolnym. Było tak choćby dlatego, że nie każdy lipicaner może się nauczyć jednego z ćwiczeń w powietrzu, jeden na tysiąc wszystkich, a co dopiero remont wojskowy półkrwi o innej niż barokowy koń mechanice ruchu. Ćwiczenia nad ziemią wprowadzono na szerszą skalę do Hiszpańskiej Szkoły w Wiedniu dla poklasku publicznego całkiem niedawno, aby Szkoła mogła przetrwać i funkcjonować w oparciu o dochody z pokazów. Przecież nikt z nas nie chciałby oglądać koni chodzących w kółko kłusem i galopem :)

Po piąte - bezpieczeństwo i elegancja.
Z punktu widzenia arystokracji początków XX wieku jak i dzisiejszego ujeżdżenia, ciężko jest sobie wyobrazić szkołę nad ziemią jako kwintesencję elegancji. W czasie skoków może spaść cylinder, ubiór jeźdźca i rząd latają w nieładzie, łatwo o upadek i kontuzję. Co więcej, jak w sposób elegancki i harmonijny wkomponować ćwiczenia w powietrzu w program konkursu? Jaki ruch przed i po kaprioli, balotadzie czy kurbecie będzie odpowiedni? Jak uzyskać kontrolę, ład i harmonię przejazdu w takich ćwiczeniach? Czy wykonywać je pod siodłem czy jeździec powinien zejść i prezentować je w ręku? Na te pytania nie ma chyba dobrej odpowiedzi. A przede wszystkim nie jest mi znana odpwoeidź na podstawowe chyba pytanie - jak zapewnić dążność do przodu po pesadzie, jak osiągnąć świętego grala ujeżdżenia o nazwie impuls po prozaicznym "staniu dęba"?

Bezpieczeństwo i elegancja - courbetta
 

Na koniec warto zadać inne pytanie - może chociaż widowiskowa lewada powinna zostać dodana do ćwiczeń w kur? Wyobrażacie sobie tłumy z zapartym tchem oglądające Valegro czy Damon Hilla w majestatycznej pozie lewady na zakończenie przejazdu?

wtorek, 30 lipca 2013

Witajcie!

Już niebawem na moim blogu pojawią się posty dotyczące ujeżdżenia, szeroko rozumianego jeździectwa, teorii i praktyki treningów, analizy wyników z zawodów, trendów oraz plotek z kraju i zagranicy. Na początek zaproponuję "O nowej chorobie zwanej hojszmaniozą", "Dlaczego w programach ujeżdżeniowych nie ma ćwiczeń nad ziemią", "Dlaczego i dla kogo w konkursach dla młodych koni są chody zebrane?", "Czy zawodnik może być uczciwy wobec kupujących konia?" i "Jak uatrakcyjnić zawody ujeżdżeniowe?"

Zapraszam i pozdrawiam

Rollkur a sprawa polska ...

Rollkur jako metoda treningowa budzi wiele kontrowersji. Nie umniejszając nikomu, zwolennicy formalnego zakazania tej metody powołują się na jeździectwo klasyczne, sięgają do wzorców zarówno antycznych, barokowych jak i bliższych naszym czasom ułańskich. I tak kawaleryjska szkoła grudziądzka, jej naturalny sznyt, swoboda szyi konia i sukcesy sportowe okresu przedwojennego służą oponentom za niezbity dowód słuszności ich twierdzeń.
 
Poniżej znaleziona przypadkiem widokówka (sic!) przedstawiająca jeźdźca, najprawopodobniej z 8 Pułku Ułanów spod Krakowa. Rollkur, Deep'n'Low czy metoda Caprilliego?
 
 
Czy ta widokówka stanowi dowód na stosowanie takich technik czy raczej jest to tylko wyjątkowa sytuacja? Jeśli to przypadek, to czy przypadkowa fotka znalazłaby się na pamiątkowej karcie pocztowej sprzedawanej powszechnie jako synonim elegancji i przygotowania oficera?
 
 
Miłego dnia :)