środa, 31 lipca 2013

Dlaczego w programach ujeżdżeniowych nie ma ćwiczeń nad ziemią?

Jeśli uznać klasyczne jeździectwo za synonim doskonałości, i jeśli częścią klasycznych ćwiczeń są te wykonywane nad ziemią, czy nie powinny się one zatem stać częścią kanonu współczesnego dresażu uznawanego za co najmniej dobry jeśli nie lepszy od tego klasycznego? Czy nie wydaje się wam, że jest to idealny sposób na ożywienie i uatrakcyjnienie naszej ukochanej dyscypliny sportu i podniesienie jej rangi?

 
Niestety nie mam dostępu do źródeł pisanych świadczących o motywacji decydentów tworzących przepisy ujeżdżenia na początku XX wieku. Dlatego poniżej moja krótka analiza możliwych przyczyn, które mogły kierować twórcami przepisów FEI, którzy zamknęli (na wieki?) regulamin dyscypliny na ćwiczenia nad ziemią.

Po pierwsze - mit historyczny o militarnej przydatności szkoły w powietrzu.
Od późnych wieków średnich, tam gdzie wykorzystywany typ konia na to pozwalał, w stajniach królewskich i książęcych wprowadzano do treningu koni paradnych chody reprezentacyjne. Świetnie do tego nadawały się konie w typie barokowym, obdarzone wyniosłymi chodami idealnymi do wygodnego podróżowania na ich grzbiecie ważnej osobistości. I tak możnowładca w czasie paradnych przejazdów poruszał się wyniosłym acz wyuczonym stępem hiszpańskim czy pasażem.

Jednak szkoła w powietrzu nie była wpajana takim koniom. Nie byłoby to bezpieczne dla dosiadającego ich niewprawnego jeźdźca, bo przecież książę czy król, co do zasady, nie spędzał całego dnia w siodle na treningach. A poza tym po, co miałby wykonywać kapriolę czy balotadę przed gawiedzią? Szkoła w powietrzu stosowana była tylko wobec wąskiej grupy koni a wykonywanie tych ćwiczeń zarezerwowane było dla zamkniętych pokazów rozrywkowych dla możnowładców i ich gości.

A skąd w ogóle pojawiły się konie wyszkolone w sztuczkach, w tym w powietrzu? Umiejętność wyszkolenia konia do tych elementów była miarą mistrzostwa danego ujeżdżacza, bo tylko najlepsi trafiali na dwory królewskie gdzie dostawali sute apanaże. Stąd ujeżdżacze różnego formatu eksperymentowali zmuszając (często brutalnymi metodami) swoje konie do najróżniejszych dziwactw, aby tylko zainteresować swoimi umiejętnościami możnych tego świata. Pamiętajmy jednak - od ujeżdżaczy nie oczekiwano, aby konie pracujące pod siodłem wykonywały takie cyrkowe elementy! Po prostu były konie pod siodło i konie pokazowe :)

Zresztą, w późniejszym okresie, kiedy konie i ich ujeżdżenie traciło na znaczeniu (w XIX wieku) a ujeżdżacze stracili rynek na swoje usługi, sztuczki z końmi pod siodłem (i nie tylko) trafiły za sprawą publicznych pokazów i cyrków z końmi do szerokiej publiczności, a mistrzów tych pokazów nazywano dreserami (stąd się wzięła niemiecka nazwa dressur).
James Fillis, kłus hiszpański - harmonia, elegancja klasycznej dressury
Ułożenie musztuka i otwarty pysk świadczą o delikatnym obchodzeniu się z koniem

Po drugie - skala jeździecka.
Współczesna skala jeździecka to: rytm, rozluźnienie, kontakt, impuls, wyprostowanie i zebranie. W przeszłości zasady treningowe w poszczególnych systemach jeździeckich Europy były definiowane w różny sposób, jednak co do zasady zawsze występowały w nich dążność do przodu z zachowaniem rytmu, prostowanie naturalnych krzywizn konia, lekki kontakt, gimnastyka w celu osiągnięcia zebrania. Oczywiście sposób, w jaki te zasady były aplikowane był dostosowany do typu wykorzystywanych wierzchowców jak i celu ich wykorzystywania.

Niezależnie od tego, ćwiczenia w powietrzu (za wyjątkiem lewady, która przecież nie jest w powietrzu, sic!): a) nie rozwijają dążności do przodu b) nie prostują konia c) są pozbawione rytmu d) nie wymagają zebrania e) utrudniają kontakt z koniem przez siodło i prawidłowe pomoce, niosą ryzyko brutalnego kontaktu z pyskiem i bokami konia. Dlatego pomimo tego, że należy je uznać za naturalne ruchy konia, nie mogą one stanowić części ćwiczeń ujeżdżeniowych zgodnych ze skalą treningową w klasycznym jeździectwie.

Harmonia i elegancja klasycznej dressury
Saumur - Ballotada

Po trzecie - typ konia.
Idealne do ćwiczeń szkoły w powietrzu są konie w typie barokowym. Są one obdarzone wyniosłymi chodami idealnymi do piafu i pasażu, łatwość zebrania do lewady. Mają konstytucję i charakter niezbędne do aplikowania im ćwiczeń w powietrzu (często wbrew pozorom brutalnymi metodami). Jednak konie te są pozbawione naturalnej dążności do przodu co dyskwalifikowało je w przeszłości z użytkowania militarnego a w dniu dzisiejszym ze sportu. W drugą stronę nowożytne konie półkrwi odbiegają budową od koni barokowych i nie oferują biomechanicznych możliwości łatwego (lub w ogóle) wykonywania ćwiczeń nad ziemią.

Po czwarte - ambiwalentny stosunek twórców podwalin ujeżdżenia do dressury.
Współczesne jeździectwo tworzyli wojskowi. To kawalerzyści różnych nacji mieli wiedzę, doświadczenie i szacunek, dzięki któremu pozwolono im usystematyzować jeździectwo. I dlatego elementy, które dla kawalerzysty wykraczały poza klasyczne jeździectwo nie były ujęte w ramy przepisów FEI. I tak: w większość kawalerzyści europejscy przełomu XIX i XX wieku uważali ćwiczenie piafu i pasażu za nonsensowne z punktu przydatności militarnej, i dlatego nie trafiły one do pierwszych przepisów jeździeckich! Jak wcześniej pisałem za mit należy uznać twierdzenia, jakoby formacje wojskowe w przeszłości trenowały swoje wierzchowce w ćwiczeniach nad ziemią. Dlatego bez wahania nie ujęli ich w ramach ćwiczeń ujeżdżenia, ale wprowadzili niezbędny z ich punktu widzenia skok posłuszeństwa czy skok przez ruchomą przeszkodę (toczącą się kulę/walec).

Dlaczego kawaleria nie szkoliła koni w szkole w powietrzu? a) ze względu na ograniczony czas na przygotowanie remonta do służby b) wysokie koszty treningu c) brak jakiegokolwiek militarnego uzasadnienia tych ćwiczeń d) pogardę oficerów dla cyrkowego charakteru szkoły nad ziemią (kojarzona była ona z dreserami, czyli trenerami koni pokazowych)!

Ujeżdżenie czy cyrk?

Warto podkreślić, że Hiszpańska Szkoła w Wiedniu, wskazywana jako przykład miejsca kultywującego militarne zasady przygotowania koni, także w ćwiczeniach nad ziemią, historycznie nie przygotowywała koni do balotady czy krupady, i nie uczyła szkolonej tam kadry oficerskiej takich sztuczek! Były one kultywowane jako element cyrkowy wpajany tylko wybranym koniom szkolnym. Było tak choćby dlatego, że nie każdy lipicaner może się nauczyć jednego z ćwiczeń w powietrzu, jeden na tysiąc wszystkich, a co dopiero remont wojskowy półkrwi o innej niż barokowy koń mechanice ruchu. Ćwiczenia nad ziemią wprowadzono na szerszą skalę do Hiszpańskiej Szkoły w Wiedniu dla poklasku publicznego całkiem niedawno, aby Szkoła mogła przetrwać i funkcjonować w oparciu o dochody z pokazów. Przecież nikt z nas nie chciałby oglądać koni chodzących w kółko kłusem i galopem :)

Po piąte - bezpieczeństwo i elegancja.
Z punktu widzenia arystokracji początków XX wieku jak i dzisiejszego ujeżdżenia, ciężko jest sobie wyobrazić szkołę nad ziemią jako kwintesencję elegancji. W czasie skoków może spaść cylinder, ubiór jeźdźca i rząd latają w nieładzie, łatwo o upadek i kontuzję. Co więcej, jak w sposób elegancki i harmonijny wkomponować ćwiczenia w powietrzu w program konkursu? Jaki ruch przed i po kaprioli, balotadzie czy kurbecie będzie odpowiedni? Jak uzyskać kontrolę, ład i harmonię przejazdu w takich ćwiczeniach? Czy wykonywać je pod siodłem czy jeździec powinien zejść i prezentować je w ręku? Na te pytania nie ma chyba dobrej odpowiedzi. A przede wszystkim nie jest mi znana odpwoeidź na podstawowe chyba pytanie - jak zapewnić dążność do przodu po pesadzie, jak osiągnąć świętego grala ujeżdżenia o nazwie impuls po prozaicznym "staniu dęba"?

Bezpieczeństwo i elegancja - courbetta
 

Na koniec warto zadać inne pytanie - może chociaż widowiskowa lewada powinna zostać dodana do ćwiczeń w kur? Wyobrażacie sobie tłumy z zapartym tchem oglądające Valegro czy Damon Hilla w majestatycznej pozie lewady na zakończenie przejazdu?

wtorek, 30 lipca 2013

Witajcie!

Już niebawem na moim blogu pojawią się posty dotyczące ujeżdżenia, szeroko rozumianego jeździectwa, teorii i praktyki treningów, analizy wyników z zawodów, trendów oraz plotek z kraju i zagranicy. Na początek zaproponuję "O nowej chorobie zwanej hojszmaniozą", "Dlaczego w programach ujeżdżeniowych nie ma ćwiczeń nad ziemią", "Dlaczego i dla kogo w konkursach dla młodych koni są chody zebrane?", "Czy zawodnik może być uczciwy wobec kupujących konia?" i "Jak uatrakcyjnić zawody ujeżdżeniowe?"

Zapraszam i pozdrawiam

Rollkur a sprawa polska ...

Rollkur jako metoda treningowa budzi wiele kontrowersji. Nie umniejszając nikomu, zwolennicy formalnego zakazania tej metody powołują się na jeździectwo klasyczne, sięgają do wzorców zarówno antycznych, barokowych jak i bliższych naszym czasom ułańskich. I tak kawaleryjska szkoła grudziądzka, jej naturalny sznyt, swoboda szyi konia i sukcesy sportowe okresu przedwojennego służą oponentom za niezbity dowód słuszności ich twierdzeń.
 
Poniżej znaleziona przypadkiem widokówka (sic!) przedstawiająca jeźdźca, najprawopodobniej z 8 Pułku Ułanów spod Krakowa. Rollkur, Deep'n'Low czy metoda Caprilliego?
 
 
Czy ta widokówka stanowi dowód na stosowanie takich technik czy raczej jest to tylko wyjątkowa sytuacja? Jeśli to przypadek, to czy przypadkowa fotka znalazłaby się na pamiątkowej karcie pocztowej sprzedawanej powszechnie jako synonim elegancji i przygotowania oficera?
 
 
Miłego dnia :)