czwartek, 6 marca 2014

Dlaczego przestałem kupować periodyki jeździeckie?

Na rynku mamy kilka miesięczników jeździeckich. Od kilkunastu lat byłem ich wiernym subskrybentem oraz czytelnikiem. 

Ale żyjemy w czasach wolnego słowa i rynkowej konkurencji, która wymusza walkę o klienta. Stąd periodyki prześcigają się w doborze interesujących tematów oraz przyciągających uwagę szatach graficznych. Ale czy za atrakcyjnością nadąża jakość?

Z rynku zniknął najstarszy miesięcznik, który miał przenieść się w całości do internetu. Ostatnio pojawił się nowy numer, który stara się utrzymać ciągłość, czego życzę w kontekście zapowiedzi powrotu do papierowych wydań w cyklu miesięcznym. Nie znam szczegółów ale ten nietrafiony ruch w kierunku pełnej wirtualizacji zbiegł się ze znaczną zmianą krajobrazu pism jeździeckich - na rynku pojawił się nowy miesięcznik wydawany przez młodą załogę, który zaszachował pozostałe cztery tytuły formułą zbliżoną do formatów ... prasy dla kobiet (chociaż mogę się mylić). Czy to dobrze? Format znalazł swoje grono odbiorczyń i zmusił konkurencję do obudzenia się z letargu. Analizując format pozostałych trzech tytułów jeździeckich łatwo można zauważyć stopniowe dostosowywanie się do nowej sytuacji na rynku. 

Jednak czy te zmiany idą w dobrym kierunku? To co mnie najbardziej niepokoi a jednocześnie spowodowało, że już nie kupuję miesięczników, to dobór autorów tekstów.

Uważam, że aby pisać trzeba mieć o czym. Nie znaczy to, że wystarczy mieć tzw. gadane. Trzeba mieć wiedzę, którą można się odpowiedzialnie podzielić. Precyzując - żeby pisać o masażu nie wystarczy skończyć kurs masażu, żeby pisać o treningu koni nie wystarczy jeździć od dzieciństwa czy zdać egzamin na instruktora. 

Jestem świadom, że odpowiedzialności można oczekiwać od ludzi dojrzałych, młodość, szczególnie dzisiaj w dobie facebooka i youtube, kieruje się innymi prawami. Ale nic, nawet młody wiek, nie zwalnia redaktorów czasopism od odpowiedzialności za dobór treści i ich autorów!

Zdajmy sobie sprawę, że jeśli dwudziestokilkuletnia osoba publikuje tekst będący mieszaniną zasłyszanych treści oraz wyczytanych w internecie bzdur dosłodzonych własnymi przekonaniami,  to potem czytają to osoby poszukujące wiedzy i informacji. A informacja wydrukowana w gazecie otrzymuje w oczach czytelników, szczególnie tych młodych i niewyrobionych, status prawdy objawionej równej wynikom badań naukowych! Dlatego apeluję do wydawców o dołożenie szczególnej staranności i troski w doborze autorów tekstów, które z kwartału na kwartał stają się coraz płytsze i obfitujące w nieprawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz